Spółdzielnie czują niesprawiedliwość

Spółdzielnie czują niesprawiedliwość

– Spółdzielnie socjalne co do zasady wywiązują się ponad obowiązki Przedsiębiorstw Społecznych, jakie nakłada nowa ustawa o Ekonomii Społecznej. Proponujemy, żeby spółdzielnie były uznane za przedsiębiorstwa społeczne niejako z góry. I tak samo traktowane – postuluje Cezary Miżejewski, spółdzielca socjalny. Prezes Ogólnopolskiego Związku Rewizyjnego Spółdzielni Socjalnych oraz największej federacji organizacji pozarządowych WRZOS. Członek Rady Działalności Pożytku Publicznego.

Jak ocenia Pan projekt ustawy o ekonomii społecznej? Właśnie trwają konsultacje społeczne.

Z ostateczną oceną wstrzymam się, dopóki nie zobaczę końcowej wersji. Obecna propozycja ma swoje zalety, ale ma też mankamenty. Zwłaszcza z punktu widzenia spółdzielni socjalnych.

Jakie są główne zalety?

Niewątpliwie samo to, że w końcu powstanie umocowanie prawne sektora ekonomii społecznej. To duży sukces, bo dotychczas przepisy o przedsiębiorstwach społecznych nie miały śladu w polskim prawie, a jedynie „wisiały” na wytycznych do projektów europejskich. Taki stan jest nie do przyjęcia, o czym przekonaliśmy się choćby przy okazji tarczy antykryzysowej. Gdy występowaliśmy o wsparcie, urzędnikom trudno było znaleźć przepis, który pasowałby do przedsiębiorstw społecznych, bo ich definicji w zasadzie w polskim prawie nie ma. Godny uznania jest też fakt, że ustawa po raz pierwszy także oficjalnie definiuje pojęcie jakim są podmioty ekonomii społecznej. Według nowej propozycji żeby być przedsiębiorstwem społecznym, należy albo zatrudniać 30 procent pracowników wśród osób zagrożonych wykluczeniem społecznym, albo nie zatrudniać takich, ale świadczyć usługi społeczne w zakresie pomocy społecznej, kultury, edukacji, ochrony środowiska i innych, wymienionych w ustawie o Centrach Usług Społecznych. I tu w stosunku do spółdzielni socjalnych pojawia się pewna niesprawiedliwość.

Na czym polega?

W oparciu o przepisy o spółdzielniach socjalnych my mamy obowiązek zatrudniać 50 procent osób z niepełnosprawnościami lub wykluczonych społecznie. 30 procent tylko w przypadku, kiedy świadczymy usługi społeczne. A więc mimo to, że co do zasady wywiązujemy się ponad nowe obowiązki PS, musimy od początku przedzierać się przez procedury rejestracji. Ponadto mamy trudniej niż inne podmioty starające się o status PS, bo nas obowiązują inne, bardziej szczegółowe przepisy wynikające z ustawy o spółdzielniach socjalnych.

Jak można to rozwiązać?

Proponujemy, żeby spółdzielnie były uznane za przedsiębiorstwa społeczne niejako z góry. I tak samo traktowane.

Jakie inne wady w projekcie pan dostrzega?

Trudnością może być wymóg przedstawienia tak zwanego planu reintegracyjnego, który jest wymagany już na poziomie rejestracji w urzędzie wojewódzkim. Pomijam fakt, że znacznie bardziej naturalnym do konsultacji i rejestracji byłyby Regionalne Ośrodki Polityki Społecznej, które ekonomią społeczną zajmowały się do tej pory. Ciekaw jestem, czy wojewodowie w ogóle wiedzą, że dojdzie im dodatkowy, niełatwy obowiązek. No bo żeby ocenić jak działają firmy społeczne, trzeba mieć doświadczenie i kompetencje, których do tej pory przecież nie mieli gdzie nabyć. Ale zostawmy tę kwestię i wróćmy do reintegracji.

Jak rozumiem, plan reintegracyjny to coś więcej, niż tylko zatrudnienie osób wykluczonych. Przecież nie chodzi o to, żeby zatrudnić takich na sześć miesięcy i odhaczyć punkt jako spełniony, ale żeby stworzyć ciągłe i wydajne miejsca pracy. Ale żeby podjąć dodatkowe działania – na przykład kursy kompetencyjne, opiekę terapeuty czy psychologa lub inne, zależne od potrzeb danej grupy, trzeba mieć na to budżet. My nie mamy szans żeby podnieść wydajność, musimy zarobić na siebie i utrzymanie spółdzielni. Tymczasem plan ustawy nakazuje realizować plan minimum 36 miesięcy (po tym czasie wojewoda zdecyduje o kontynuacji lub przerwaniu) ale nie precyzuje, jakie dokładnie cechy ma ten plan zawierać, ani jak go finansować. Wprawdzie możemy liczyć na refundację składek ZUS, ale nie mamy pewności, że na pewno zostanie przyznana i na jak długo, bowiem ten instrumenty jest fakultatywny. Czyli według ustawodawców pomoc jest uznaniowa, ale obowiązek jest bezwzględny. Oczywiście do tej pory spółdzielnie często realizowały takie plany w sposób miękki, ale nie wszystkie i nie na tym samym poziomie. Wnosimy więc, żeby plan reintegracji był dobrowolny, fakultatywny, i dla wszystkich tych, którzy go spełnią, była zapewniona refundacja podatku i preferencyjne warunki na wykonywanie zleceń publicznych. Skoro mamy podejść do tematu biznesowo, musimy liczyć pieniądze.

Skoro mówimy o pieniądzach, nie martwi pana że z Powiatowych Urzędów Pracy pomoc będą mogły czerpać wszystkie przedsiębiorstwa społeczne, a nie jak dotąd tylko spółdzielnie? Może się okazać, że zostanie mniej dla was.

Z Powiatowych Urzędów Pracy i Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych czerpiemy marginalną pomoc, więc nie uzależniamy swojego działania od tych dotacji. Gros działań finansujemy z funduszów unijnych. I tak zapewne zostanie.


Agata Jankowska – redaktorka prowadząca portal Ekonomiaspoleczna.pl. Dziennikarka specjalizująca się  w tekstach o tematyce społecznej. Wieloletnia autorka tygodnika Wprost, wcześniej związana z Przekrojem, publikowała również w Wysokich Obcasach oraz Elle. 

KOMENTUJ: