Przyszłość jest już

Przyszłość jest już

Co z ekonomią społeczną w Polsce? Na to pytanie próbowali odpowiedzieć eksperci zaproszeni do udziału w debacie organizowanej przez Turkusowy Klub Przedsiębiorstw Społecznych, prowadzonej przez Annę Kiedrzyńską-Tui z agencji PROPSY PR. Tłem do dyskusji stał się projekt ustawy o ekonomii społecznej, nad którym pracuje Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej. Środowisko przedsiębiorców i NGO-sów od kilku tygodni śledzi pracę nad formułą nowego przepisu, wyciąga wnioski i zgłasza uwagi do projektu. Jaka będzie ekonomia społeczna w nowym wydaniu?

– Nie wiem i ta niepewność mnie stresuje – mówi Julia Koczanowicz-Chondzyńska, prezeska FISE. Jej zdaniem projekt ustawy jest niedoskonały i plasuje ekonomię społeczną w wąskim wycinku rzeczywistości, który dotyczy spraw socjalnych i osób zagrożonych wykluczeniem społecznym. – Marzę o tym, żeby ekonomia społeczna była czymś więcej. Oczywiście odpowiedź na potrzeby socjalne jest potrzebna i ważna, ale ekonomia społeczna może być szerszym zjawiskiem. Obserwujemy na świecie nowoczesne i innowacyjne inicjatywy zajmujące się tematem ekologii, bezpieczeństwa energetycznego i nowoczesnej organizacji pracy. Moim zdaniem w Polsce też mamy potencjał, żeby wypłynąć na szerokie wody i dotknąć różnorodnego spektrum spraw.

Według Cezarego Miżejewskiego, prezesa Ogólnopolskiego Związku Rewizyjnego Spółdzielni Socjalnych, takie podejście odpowiada bardziej hipsterskim zakusom niż realnym potrzebom proletariatu.

– Uważam, że regulacje prawne nie mogą wypromować innowacji i nowoczesności. Jeśli ktoś nie chce, to nie będzie innowacyjny i nie da się go do tego zmusić żadnymi przepisami – twierdzi. Zwraca jednak uwagę na nowe obszary działalności, takie jak potrzeba rozwoju usług społecznych czy wsparcia zielonej gospodarki. – Szukamy instrumentów, które pomogłyby we współpracy przedsiębiorstw społecznych z samorządami. Bo choć uważa się, że to samorządy nas wspierają, w praktyce to my ułatwiamy pracę samorządów. Ekonomia społeczna powinna skupić się na trzech obszarach: reintegracji, usługach społecznych oraz zielonej gospodarce.

Nina Bąk, członkini kooperatywy spożywczej „Dobrze” oraz liderka platformy wsparcia technologicznego CoopTechHub, uważa z kolei, że ekonomia społeczna przyszłości powinna być ekonomią dla ludzi. – Kooperatywa spożywcza „Dobrze” nigdy nie mieściła się w definicji przedsiębiorstwa społecznego, mimo że jest przykładem społecznego biznesu, w którym począwszy od zaangażowanych klientów, a skończywszy na lokalnych producentach wszyscy korzystają i czerpią zyski, nie tylko materialne. Właśnie na tym powinna polegać ekonomia społeczna i tak widzę jej przyszłość – postuluje. I podaje przykład Wielkiej Brytanii, gdzie cele socjalne połączono z nowoczesnymi technologiami: – Powstała kooperatywa zatrudniająca opiekunów seniorów i innych osób potrzebujących, jednocześnie dająca platformę do komunikacji między osobami zaangażowanymi w pracę i klientami. Wprawdzie początkowy koszt produktu jest wyższy, ale długofalowo takie podejście redukuje koszty biurokracji.

Czy zatem, zdaniem Niny Bąk, technologia uratuje ekonomię społeczną? – Być może. Na świecie jest taka tendencja, zwłaszcza w obliczu czwartej rewolucji przemysłowej i przyspieszenia technologicznego rozwoju gigantów. Niestety nie wydaje mi się, żeby polski ustawodawca wziął to pod uwagę, patrząc, jak wąsko traktuje ekonomię społeczną. W świetle tak skonstruowanej ustawy może się zdarzyć, że trendy będą wyznaczać start-upy pozytywnego wpływu, a nie przedsiębiorstwa społeczne. Wydaje mi się, że gospodarka taka, jaką mamy, wymaga rekonfiguracji i nastawienia na dobro wspólne, a podmioty, których celem jest zysk, nie są w stanie dokonać takiej transformacji.

Michał Boni, były poseł Parlamentu Europejskiego i doradca premiera, zwraca uwagę na potrzeby, które wyłoniły się w czasie pandemii COVID-19. 

– Z jednej strony zatrzymała się gospodarka, z drugiej – urosła potrzeba łączenia się we wspólnoty nawet wtedy, gdy kontakty bezpośrednie są ograniczone. Ten czas pokazał nam konieczność pomocy tym, którzy są w trudnej sytuacji. Dziś transformacja gospodarcza i inne spojrzenie na kapitalizm są mocniejsze i wyraźniejsza niż dotychczas. Ekonomia społeczna i jej możliwości mogą być dobrym narzędziem wspierającym tę transformację – twierdzi. I podsumowuje temat z punktu widzenia wspólnoty europejskiej: – UE jest w trakcie tworzenia mapy drogowej dla rozwoju ekonomii społecznej. Wyraźnie widać, jak ważne jest wykorzystanie nowych technologii do podniesienia skuteczności działałn. Na przykład osoby z niepełnosprawnościami, dzięki korzystaniu z aplikacji i nowoczesnych narzędzi mają szansę stać się  pełnoprawnymi obywatelami i pracownikami.

Boni porusza też problem komunikacji w dobie nowych wyzwań klimatycznych i ekologicznych. – Jak rozwiązywać te problemy, kto, z kim i jak powinien rozmawiać? To wspólnoty ludzi dadzą narzędzia o charakterze ekonomicznym do rozwiązania takich problemów. Elementem reformacji będzie zmiana modelu kapitalizmu, w którym ekonomia społeczna może odegrać wielką rolę. Patrząc na polską arenę, wy, aktywiści, jesteście w świecie transformacji i zmiany, tworzycie nowe podejście do ekonomii. Jednak gdy czytam dokument planowanej ustawy, mam wrażenie, że twórcy są dwadzieścia lat do tyłu.

Przemysław Piechocki, prezes Stowarzyszenia na rzecz Spółdzielni Socjalnych, patrzy na sprawę z praktycznego punktu widzenia.

– Od początku staramy się budować struktury ekonomii społecznej. Przez ostatnie dwie dekady przez cały czas musieliśmy udowadniać różnym środowiskom, że ekonomia społeczna jest potrzebna. Dziś jesteśmy na takim etapie, że już naprawdę nie musimy tego udowadniać. Jesteśmy potrzebni, radzimy sobie dobrze, a przedsiębiorstwa społeczne można znaleźć w każdym sektorze gospodarki.

Jego zdaniem ekonomia społeczna przyszłości będzie taka, jaką teraz stworzymy ustawę. – Czy będzie ograniczać, wykluczać, czy może wspierać i zachęcać? Uważam, że powinna być otwarta i dawać możliwość rozwoju – postuluje. I kładzie nacisk na lokalny charakter biznesu. – Widzimy, jak wygląda globalizacja, wiele decyzji jest podejmowanych w innych stolicach świata. Mam wątpliwości, czy chcę, żeby ktoś w Londynie mówił, jak mają wyglądać przedsiębiorstwa społeczne w Lublinie, bo ekonomia społeczna powinna być sąsiedzka, lokalna. Uważam, że jeśli dobrze stworzymy ustawę, popatrzymy pragmatycznie na to, jakie elementy warto usprawnić, żeby ludzie chcieli zakładać społeczne firmy i byli dumni z tego, że tworzą społeczny biznes, możemy to osiągnąć. Nie mamy się czego wstydzić w porównaniu z zagranicą, a tymczasem zachowujemy się ja rak – dajemy jeden krok do przodu i dwa do tyłu. Powinniśmy stworzyć odważną ustawę, a za jakiś czas sprawdzić, jak działa i ją zmodyfikować. Niestety w mojej ocenie kolejnym rządom brakuje odwagi i zrozumienia tematu, a naszemu środowisku – jedności i pewności, że to, co robimy, działa dla dobra nas wszystkich.

Według Piotra Nowaka-Skyrpana z Mazowieckiego Centrum Polityki Społecznej takie tezy znajdują potwierdzenie w badaniach i analizach. – Ekonomia społeczna w Polsce w pewnym momencie stanęła, tak zresztą, jak cała gospodarka. Nie tylko z powodu koronawirusa, lecz także w wyniku braku świadomości, wiedzy i nowatorskich pomysłów. Na ten moment mamy stagnację w powstawaniu nowych podmiotów, takich jak spółdzielnie socjalne czy zakłady pracy chronionej. Trochę lepiej rzecz się ma w przypadku warsztatów terapii zajęciowej i zakładów aktywności zawodowej. Wiele przedsiębiorstw społecznych jest oficjalnie zgłoszonych, ale w praktyce nie funkcjonują, nie działają – kwituje.

Z danych wynika, że pandemia wcale tak mocno nie oddziaływała na system polityki społecznej, a liczba osób w systemie opieki społecznej spada. Ubóstwo i bezrobocie nie są podstawą do przyznania świadczeń socjalnych, ale częściej jest to ciężka i długotrwała choroba. Na gospodarkę silnie oddziałują też tendencje demograficzne, czyli starzenie się społeczeństwa. Przewidywania demograficzne GUS na rok 2050 mogą przyspieszyć i wejść w życie już w 2030 roku.

Zdaniem Julii Koczanowicz-Chondzyńskiej w trakcie dyskusji wyłonił się podwójny obraz ekonomii społecznej. Jeden kierunek rozwoju to przedsiębiorstwa społeczne jako narzędzie polityki społecznej, rozwoju lokalnego, gdzie mogą być ważnymi aktorami na lokalnej scenie. Drugi kierunek to nowoczesne trendy, nie tylko oparte na pomocy społecznej i socjalnej, lecz także poruszające temat demokratycznego zarządzania, rozwoju kultury oraz dbałości o zasoby planety. W obu tych kierunkach jest przestrzeń dla PS. – Podmioty ekonomii społecznej w Polsce to jedynie 1–4% całej gospodarki, a więc nie jest to wysoki odsetek, za to szalenie istotny społecznie. Ważne, żebyśmy mieli swoją mądrość i niekoniecznie oglądali się na praktyki za granicą, ale starali się spojrzeć na to, co mamy u siebie na stole i zastanowili się, co zrobić, żeby mieć otwarty i wspierający model ekonomii społecznej.  

– Tymczasem smutne jest to, że często przy okazji tematu rozwoju ekonomii społecznej tak naprawdę mówimy o tym, jak dobrać się do pieniędzy unijnych – zwraca uwagę Miżejewski. I wraca do tematu innowacji i technologii. – Moi spółdzielcy czasem nie mają nawet facebooka, trudno ich znaleźć w sieci, ale są prawdziwi i zaangażowani. W pierwszej fali pandemii stanęli w pierwszym szeregu wsparcia, szyli maseczki, sprzątali przestrzeń, organizowali pomoc. Byłem ujęty tym, że mimo iż sami byli w trudnej, kryzysowej sytuacji, nie szczędzili pomocy. Nie mam nic przeciw lokalności i technologii, ale nic nie zastąpi relacji bezpośredniej, na podstawowym poziomie.

– Nie bójmy się nowych technologii. One nie mają zastąpić bezpośrednich kontaktów, ale uzupełniać, poszerzyć ludzkie działania i prowadzić do nowej efektywności. Mamy wielki problem ze stanem zdrowia Polaków. Żeby ekonomię społeczną wpleść w sprawy zdrowia publicznego i usług pomagających wychodzić z choroby, trzeba stworzyć mechanizmy współdziałania z ośrodkami ochrony zdrowia, a do tego celu maksymalnie wykorzystać nowe technologie i możliwości. Ostatni element dotyczy środków finansowych. Wszyscy myślą, jak zdobyć kasę, i zdarza się, że zapominają o celach. To się bierze z deficytów. W UE oszacowano, że na dziś brakuje miliarda euro na podstawowe potrzeby polityki społecznej. Przedsiębiorstwa społeczne nie muszą liczyć tylko na pieniądze z UE, a jeśli już, to niech nie ograniczają się do tych w Polsce. I najważniejsze, żeby uzmysłowić samorządom, jak ważnym elementem planów rozwojowych może być ekonomia społeczna. Tematy bezpieczeństwa klimatycznego będą kluczowym i palącym tematem nie za pięćdziesiąt, ale za pięć lat i należy już zacząć na nie odpowiadać. Ekonomia społeczna może odegrać tu wielką rolę. Dlatego warto nie tylko naciskać na ustawodawcę i samorządy, lecz także jednoczyć i wzmacniać środowisko ekonomii społecznej. Trzeba zrobić wszystko, żeby ustawa stworzyła nowe, lepsze, szersze ramy. Przestrzegałbym przez założeniem, że legislacja rozwiązuje wszystkie problemy. Musimy naciskać władze rządowe i samorządowe i obserwować, czy przypadkiem nie jesteśmy w zaklętym kręgu i czy nie traktujemy ekonomii społecznej jak polityki socjalnej, a nie społecznej – podsumowuje Michał Boni. Jego zdaniem ekonomii społecznej jest potrzebna nie tylko nowa ustawa, lecz także nowy początek.


 


Agata Jankowska – redaktorka prowadząca portal Ekonomiaspoleczna.pl. Dziennikarka specjalizująca się  w tekstach o tematyce społecznej. Wieloletnia autorka tygodnika Wprost, wcześniej związana z Przekrojem, publikowała również w Wysokich Obcasach, Magazynie Elle i Forbes Woman. 

KOMENTUJ: