Niedobór środków, inflacja potrzeb. Przedsiębiorstwa i organizacje społeczne pod kwarantanną

Niedobór środków, inflacja potrzeb. Przedsiębiorstwa i organizacje społeczne pod kwarantanną

Epidemia wywołana wirusem SARS-CoV-2 w kilka miesięcy od wybuchu w Wuhan rzuciła na kolana światowe gospodarki i społeczeństwa. W kolejnych państwach, w ciągu zaledwie kilku dni „wysiadają” kolejne zakłady pracy, linie produkcyjne i łańcuchy dostaw. W krótkim czasie okazało się, że „święte” zasady ekonomii i finansów przynajmniej na pewien czas przestają obowiązywać. Zastępują je społeczna izolacja i kwarantanna, która w niedługim czasie przerodzi się w gospodarczą recesję. Te okoliczności to dla działalności społecznej i pomocowej czy szerzej – niekomercyjnych sektorów gospodarki, zarówno wielkie zagrożenie, jak i – w pewnej perspektywie – niespodziewana i wyjątkowa szansa.

Filip Konopczyński

Nagły kryzys epidemiologiczny i widmo recesji powodują, że na całym świecie w wielu branżach obroty spadły niemal do zera. Od początku roku tempo wzrostu w chińskiej gospodarce zwolniło o prawie 40%; w pierwszym kwartale PMI, indeks Menadżerów Logistyki Markit, w ciągu kilku tygodni spadł dla Europy o 40%, notowania nowojorskiej giełdy w marcu straciły ponad 3000 punktów, a wartość akcji spółek z WIG20 na warszawskiej giełdzie stopniała o niemal 30%. Poważne instytucje, między innymi Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Bank Światowy i Komisja Europejska obniżyły i niemal na pewno obniżą kolejne prognozy światowego wzrostu gospodarczego. Dziś wszystkie dane wskazują, że paraliż gospodarczy spowodowany wirusem niemal na pewno przerodzi się w dłuższą recesję. Masowe kwarantanny, zamknięte zakłady pracy, zwolnienia i postępująca niepewność szybko przekładają się na mniejsze wydatki firm i konsumentów. Kaskadowy spadek obrotu dotknie producentów i dostarczycieli wszystkich dóbr i usług poza tymi podstawowymi (jak na przykład żywność, usługi telekomunikacyjne czy niektóre leki i usługi medyczne) lub tymi, których z jakiegoś powodu nie dotyczy kryzys (np. cyfrowe platformy rozrywkowe jak Netflix czy Steam). Wszystkie firmy i organizacje, które nie posiadają dużych oszczędności lub stabilnego, długookresowego (najczęściej publicznego lub samorządowego) źródła finansowania, z dnia na dzień znalazły się w bardzo trudnej sytuacji. Sytuacja epidemiologiczna i kryzys gospodarczy bezpośrednio przekładają się między innymi na zwolnienia pracowników, bankructwa firm i mniejsze wpływy podatkowe – czynniki, które źle wpływają na ogólną sytuację gospodarczą przedsiębiorstw i gospodarstw domowych, co dotyka także firm i organizacji świadczących usługi lub działających na rzecz dobra społecznego.

Społecznicy w izolacji

Skala potrzeb, które przez epidemie nie mogą być zaspokajane, jest trudna do oszacowania. Pewne jest, że szok wywołany przez koronawirusa nie tylko zwielokrotnia istniejące problemy (bezrobocie, opieka nad osobami wykluczonymi, ubóstwo, niesamodzielność), lecz także generuje nowe (jak braki materiałów sanitarnych czy sprzętu medycznego). Z punktu widzenia niektórych branż, na przykład hoteli i hosteli, restauracji, kawiarni, szkół, przedszkoli czy żłobków, kwarantanna oznacza natychmiastowe uniemożliwienie funkcjonowania. Dla innych wiąże się ze znaczącymi utrudnieniami lub dodatkowymi wydatkami (choćby na wdrażanie planów awaryjnych). W bezprecedensowo trudnej sytuacji znajdą się niemal wszystkie mikro-, małe i średnie firmy, które – pozbawione finansowej poduszki na trudne czasy – w krótkim czasie staną się niewypłacalne.

W szczególności dotyczy to organizacji zajmujących się działalnością społeczną, pomocową, niekomercyjną. Datowany na 20 marca raport „Badanie w kontekście kryzysu Przedsiębiorstw Społecznych, wywołanym epidemią wirusa SARS-CoV-2”, przygotowany przez Stowarzyszenie na rzecz Spółdzielni Socjalnych i Wielkopolski Ośrodek Ekonomii Społecznej, wskazuje, że sytuacja sektora biznesu społecznego już dziś jest w Polsce dramatyczna. Tylko nieco lepiej ma się sektor organizacji pozarządowych, który także nawet w czasach prosperity charakteryzował się między innymi małą stabilnością zatrudnienia czy częstym brakiem płynności. Mimo wielu wad grantowego systemu finansowania organizacji pozarządowych kontrakt z instytucją centralną bądź samorządową oznacza, że ich sytuacja jest chwilowo stabilna. To jednak może się niedługo zmienić. Pozbawione przychodów firmy i zwolnieni pracownicy nie będą mogli płacić podatków i składek.

Oznacza to, że bez kosztownych (w sensie fiskalnym) pakietów ratunkowych i finansowania zewnętrznego w zasadzie cały niepubliczny sektor pomocowy stanie przed widmem zwolnień, niewypłacalności, a w końcu bankructw.

Prywatne: publiczne?

Nawet w obliczu tak dużych trudności organizacje pozarządowe dają poruszające przykłady solidarności. Fundacja DKMS, na co dzień pomagająca w uzyskaniu szpiku kostnego pacjentom chorym na białaczkę, 25 marca przekazała Ministerstwu Zdrowia 110 tys. pałeczek do pobierania wymazu, koniecznych do robienia testów na obecność wirusa SARS-CoV-2. Podziw budzą także działania tysięcy organizacji pozarządowych czy przedsiębiorstw społecznych, które ze względu na swój profil każdego dnia są na pierwszej linii frontu walki z epidemią. W takiej roli znalazła się „klasa opiekuńcza”, jak opisuje ją antropolog z LSE David Graeber, czyli wszyscy ci, którzy dziś pracują jako opiekunowie, terapeuci albo rehabilitanci osób starszych, chorych lub z innych przyczyn bardziej podatnych na negatywny przebieg choroby spowodowanej wirusem. Ze względu na wymóg społecznej izolacji, osoby, które z nimi pracują, muszą zachować szczególne środki ostrożności, a także są częściej narażone na zakażenie. Rozmiar społecznej odpowiedzialności, jaki spoczywa na barkach pracowników tych sektorów, jest niestety odwrotnie proporcjonalny do wysokości otrzymywanych wynagrodzeń czy bezpieczeństwa zatrudnienia.

Jednak społecznikowską misję w ostatnich tygodniach odkryły w sobie nawet firmy stricte komercyjne. Będąca między innymi w posiadaniu luksusowej marki Luis Vuitton francuska firma LVMH zdecydowała o natychmiastowym rozpoczęciu produkcji płynu do dezynfekcji, który będzie dostarczać za darmo publicznym instytucjom. Inne firmy z branży, jak na przykład Dolce & Gabbana czy Armani, wsparły finansowo szpitale i badania medyczne związane z zapobieganiem i leczeniem choroby. Także amerykańscy giganci z sektora internetowego i cyfrowego: Google i jego firma matka Alphabet, Microsoft czy Apple, objęli tymczasowym ubezpieczeniem zdrowotnym i urlopem zdrowotnym osoby, które nie miały go wcześniej, na przykład w związku niestabilnym sposobem zatrudnienia. Podobną drogą poszły inne firmy usługowe: Amazon, McDonald’s, Uber, Uber Eats czy Starbucks. Z europejskiego punktu widzenia powinien to być oczywisty standard, jednak ze względu na społeczno-gospodarczą sytuację amerykańskiego społeczeństwa należy uznać to za działania w normalnych warunkach prawie nierealne. Problem w szczególny sposób dotknie także Polskę. Osób amozatrudnionych lub zatrudnionych na czas określony według danych GUS-u na koniec 2018 roku, czyli w trakcie dynamicznego wzrostu gospodarczego, było co najmniej 1,3 mln.

Cyfrowa nadzieja?

W tych trudnych czasach można jednak znaleźć powody do optymizmu. Nagła kwarantanna spowodowała wytrącenie większości nas z rytmu codziennych obowiązków, przyzwyczajeń, nawyków czy sposobów spędzania wolnego czasu. Zamiast poddawać się rutynie, musimy konfrontować się z poważnymi osobistymi dylematami. Z kim, w jakich warunkach i gdzie spędzimy najbliższe tygodnie czy miesiące? Czy, jak i kiedy możemy zabezpieczyć się na wypadek możliwej utraty pracy i dochodów? Czy nasi bliscy są bezpieczni, a jeśli nie, to jak możemy dać im wsparcie? Do tej listy część osób dodaje pytanie o to, co możemy zrobić, żeby pomóc innym, nieznajomym osobom w sytuacji trudniejszej od naszej.

W warunkach XXI wieku kwarantanny, odpowiedź także i na to pytanie znajduje się dziś w sieci. O ile gospodarka fizyczna jest w dużym stopniu sparaliżowana, o tyle ta cyfrowa ma się coraz lepiej. Proces cyfryzacji stosunków społeczno-gospodarczych, który rozpoczął się wraz z komercjalizacją sieci internetowej na początku lat 90., za sprawą koronawirusa osiąga obecnie apogeum. Do sieci migrują kolejne obszary życia: od pracy biurowej, przez edukację, aż po zakupy. Jeśli rozpatrywać interakcje społeczne zapośredniczone przez internet jako rynek (a na co dzień robią tak miliony pracowników z branży cyfrowej), to właśnie obserwujemy moment radykalnej poprawy koniunktury. Pod reżimem społecznej izolacji nasza uwaga stanie się jeszcze cenniejszym zasobem. Próby przeniesienia działalności do sieci podejmują dziś niemal wszystkie branże, które w tym samym czasie rywalizują o ograniczony czas, który możemy dziennie poświęcić na przeglądanie internetu. Tą samą drogą muszą podążać także organizacje społeczne i obywatelskie. Nie chodzi tu tylko o cyfryzację rozumianą jako prowadzenie strony internetowej czy komunikację w mediach społecznościowych, lecz także nowe, często spontaniczne i elastyczne formy samoorganizacji bezpłatnie realizujące funkcje pomocowe, usługowe czy charytatywne.

Media (prawdziwie) społecznościowe

W Polsce najgłośniejszym przykładem takiej formy spontanicznego zrywu jest facebookowa Grupa „Widzialna Ręka/Visible Hand”. Jej działalność opiera się na nieodpłatnej wymianie wiedzy, informacji, kontaktów i koordynacji w celu rozwiązywania problemów powstałych w związku z pandemią COVID-19. Oryginalna grupa w ciągu kilkunastu dni zgromadziła ponad 100 tys. użytkowników. Do tego pomysł okazał się skalowalny, a grupy córki zaczęły powstawać na poziomie województw czy miejscowości. Aktywności grupy nie ograniczają się do działania w sieci. Technologia wykorzystywana jest do komunikacji i organizacji pomocy w postaci różnorodnych działań: dostaw produktów, zrobienia zakupów czy opieki nad osobami niesamodzielnymi lub poddanymi izolacji.
Podobny kierunek rozwoju – z internetu do „realu” – ma inicjatywa grupy uchodźczyń z Czeczenii, które w ramach spontanicznej akcji fundacji „Kobiety Wędrowne” rozpoczęły w gdańskiej szkole produkcję maseczek ochronnych. Akcję fundacji można wspomóc finansowo za pośrednictwem platformy zrzutka.pl (do tej pory zebrano ponad 20 tys. zł).

Inną wartą promowania inicjatywą jest ta o nazwie „Psychologowie dla Społeczeństwa”. To zorganizowana w sposób wirtualny grupa ponad 200 specjalistów, którzy oferują darmową zdalną pomoc psychologiczną osobom mającym problemy z odnalezieniem się w nowej sytuacji.

Pomoc publiczna 3.0

Mimo wielu pozytywnych przykładów działań społeczeństw i firm niestety nie możemy przewidywać, że na przykład wolontariat i środki pozyskane za pośrednictwem sieciowych zbiórek zrekompensują gigantyczne straty i w najbliższym czasie wystarczą, aby zaspokoić rosnące potrzeby społeczne. Nie oznacza to jednak, że działania, w tym te prowadzone za pośrednictwem sieci, nie mają sensu. Wręcz przeciwnie – są one kluczowe dla przyszłości sektora non-profit i, co za tym idzie, naszych społeczeństw.

To, że z poważnymi problemami finansowymi boryka się większość przedsiębiorstw, paradoksalnie może w niedalekiej perspektywie poprawić, a nie pogorszyć sytuację organizacji zajmujących się działalnością pomocową czy zaspokajaniem ważnych potrzeb w modelu non-profit. W ostatnich tygodniach okazało się bowiem, że w sytuacji kryzysowej niemal wszystkie firmy bez funduszy i wsparcia publicznego okazują się bezradne. Wszyscy płyną na tej samej łódce, co przynajmniej teoretycznie umożliwia rozwój strategii i sojuszy opartych na solidarności.

Wysokość środków, które organizacje międzynarodowe i państwa przeznaczają na ratowanie sektora prywatnego, w praktyce jest nieograniczona. Co więcej, w obszarach, w których rynek nie jest w stanie sprawnie pełnić swoich funkcji, i tak konieczne są działania bezpośrednie. Tak było na przykład w przypadku płynu do dezynfekcji firmy Orlen. Dzięki publicznemu statusowi właściciela czas od decyzji o produkcji do dystrybucji produktu wyniósł zaledwie kilka dni. Dodatkowo, na mocy koronawirusowej specustawy i decyzji ministra zdrowia, przedstawiciele instytucji publicznych w Polsce mogą także, w uzasadnionych przypadkach, głęboko ingerować w zarządzanie firmami i instytucjami.

Zmiana myślenia o społeczeństwie i gospodarce jest dla organizacji pracujących na rzecz dobra wspólnego: firm, fundacji, stowarzyszeń czy grup nieformalnych, szansą na głębszą integrację i współpracę z instytucjami publicznymi. Zadaniem sektora pozarządowego jest to, żeby wywrzeć na rządy wpływ, który spowoduje przyznanie, że szeroko rozumiana „usługówka” w kluczowych dla społeczeństwa obszarach zostanie uznana za priorytet. I że w związku z tym na konieczne działania znajdą się środki budżetowe.

W dobie, kiedy nawet Stany Zjednoczone pod prezydenturą Trumpa zapowiadają wprowadzenie gwarantowanego dochodu obywatelskiego finansowanego z długu publicznego, nie ma argumentów, aby podobnej formy bezwarunkowej pomocy nie otrzymały firmy i organizacje funkcjonujące w logice ekonomii społecznej. W obliczu katastrofy epidemiologicznej rośnie szacunek dla osób i instytucji, które dbają o szeroko rozumiane dobro wspólne. Solidarność, troska, zaangażowanie w lokalną wspólnotę nabierają nowego, namacalnego znaczenia. Jeśli te emocje przekształcą się w trwałe postawy, wówczas wzrośnie także presja opinii publicznej, aby godnie wspierać osoby i środowiska, które urzeczywistniają je na co dzień.

 

Filip Konopczyński – Współzałożyciel Fundacji Kaleckiego. Prawnik i kulturoznawca, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Realizował projekty badawcze i edukacyjne m.in. dla Institute For New Economic Thinking, Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, Narodowego Banku Polskiego, Uniwersytetu Warszawskiego czy Rzecznika Praw Obywatelskich. Publikował w Gazecie Wyborczej, Przekroju, Oko.press, Newsweeku, Magazynie Kontakt, Kulturze Liberalnej, Res Publice Nowej.

 


Autor zdjęcia tytułowego: Cleyder Duque (Canva.com)

KOMENTUJ: