Czy młodzież połknie bakcyla przedsiębiorczości społecznej?

Czy młodzież połknie bakcyla przedsiębiorczości społecznej?

Przy tak postawionym pytaniu łatwo popaść w hurraoptymizm, i to z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że pisząc tekst, ma się w zwyczaju odpowiadać pozytywnie na tezy zawarte w tytule. Tak po prostu wychodzi; tekstu publicystycznego nie obowiązują rygory naukowej metody, nietrudno więc popaść w coś, co psychologowie nazywają błędem konfirmacji i poszukiwać jedynie tych danych, które potwierdzą założoną z góry (choćby nieświadomie) tezę.

Po drugie, jeżeli w rozważaniach pojawia się młodzież, tym łatwiej jest ów optymizm podtrzymać. Dlaczego? Ponieważ sztafeta pokoleniowa to nie tylko sposobność dla osób starszych, żeby porównując się z młodzieżą, we własnych oczach wyjść na trochę lepszych, bardziej pracowitych, prawych i inteligentnych. Młode pokolenie to również ucieleśnienie cichych nadziei starszych na lepszą przyszłość, przestrzeń lokowania tęsknot za tym, czego nieco starszym zrobić się nie udało (mimo oczywiście wyższych cnót moralnych i intelektualnych).

Tymczasem w każdym pokoleniu zderzają się różne trendy, zachowania i postawy, na które wpływ ma nieprzeliczony zbiór czynników ekonomicznych, społecznych, kulturowych. Niektóre z tych trendów nakładają się na siebie i wzmacniają, podczas gdy inne się wzajemnie wygaszają. Spróbujmy więc możliwie wiernie odmalować ten pejzaż, nie wpadając w pułapki związane z przesadnymi nadziejami z jednej strony i narzekactwem na młodych z drugiej.

Przedsiębiorczość społeczna czy szerzej – ekonomia społeczna – rodzi się gdzieś na przecięciu ekonomii i chęci zaspokajania społecznych potrzeb: zawodowej inkluzji osób wykluczonych, bezrobotnych, zdezaktywizowanych, seniorów czy osób dotkniętych chorobami. To nie wyczerpuje zbioru wszystkich przestrzeni, w których przejawia się ten typ przedsiębiorczości. Może ona być zwrócona również w stronę ochrony zwierząt czy ekologii. Jednak jej głównymi „klientami” pozostają ludzie, których wolny rynek pozostawia samym sobie.

Przedsiębiorczość społeczna jest sposobem zaprzęgnięcia mechanizmów rynkowych do pomocy ludziom; to właśnie owa pomoc jest istotniejsza niż zysk, który stanowi motor napędowy tradycyjnie pojmowanej przedsiębiorczości.

Przyjrzyjmy się najpierw samej kategorii przedsiębiorczości i temu, jak jest ona postrzegana przez osoby młode. Według raportu PARP w Polsce w 2016 roku działało nieco ponad 2 mln przedsiębiorstw. Pracowało w nich niemal 10 mln osób (na około 16 mln pracujących w Polskiej gospodarce w ogóle). Największą grupę przedsiębiorstw stanowiły tak zwane mikroprzedsiębiorstwa, a więc firmy zatrudniające do dziewięciu osób. Stanowiły one ponad 96% sektora i było ich 1,94 mln.

Dla młodzieży przedsiębiorczość czy też bycie przedsiębiorczym to istotna wartość. Według dużego raportu CBOS „Młodzież 2018”, portretującego osoby w wieku ponadgimnazjalnym, aż 60% spośród przebadanych nie wyklucza ewentualności założenia firmy. Kolejne 10% młodych zdecydowanie odrzuca taką możliwość, 30% natomiast nie ma ugruntowanej opinii na ten temat.

Powyższe badanie CBOS ma tę zaletę, że jest realizowane cyklicznie od lat 90. Dzięki temu widać wyraźnie zarysowujące się trendy. I tak od niemal dekady coraz więcej młodych osób „nie wyklucza” rozkręcenia biznesu. I tu dochodzimy do tego, co zostało zasygnalizowane kilka akapitów wcześniej: nakładanie się na siebie trendów. Jeszcze w 2008 roku założenie własnego przedsiębiorstwa nie wykluczało 72% uczniów szkół ponadgimnazjalnych. To rekordowy poziom, jeśli chodzi o wszystkie badane lata, począwszy od 1998 roku. Już dwa lata później ten odsetek wynosił zaledwie 50%. Skąd ten nagły spadek tendencji? Najprawdopodobniej z powodu percepcji kryzysu w 2008 roku (do Polski dotarł on z pewnym opóźnieniem), która była bardzo żywa również wśród młodzieży. Na postawy młodych wpływają różne trendy, również (a może przede wszystkim) te tworzone przez dorosłych.

Ten sam raport CBOS stwierdza, że bezpośrednio po skończeniu szkoły własną firmę zamierza założyć 5% uczniów. Oczywiście, większość z tej grupy ostatecznie tego nie zrobi (możemy sobie przypomnieć nasze własne bujne plany na czas po skończeniu szkoły średniej). A nawet jeśli, 5% to przecież wcale nie tak dużo, prawda? I tak, i nie. Z jednej strony w 2016 roku „przedsiębiorcze” plany miało 6% nastolatków, co nie wydaje się znaczącym odsetkiem w całej grupie uczniów szkół ponadgimnazjalnych. W końcu 95% ma inne plany po skończeniu szkoły. Jednak w latach 1992–2003 ten odsetek wynosił od 2 do 3%, a zatem o połowę mniej niż w ostatnich latach. Widać więc zarysowujący się dość wyraźnie „proprzedsiębiorczy” trend.

Powyżej zastanawialiśmy się nad samym zagadnieniem przedsiębiorczości w kontekście firm społecznych (chociaż nie doszliśmy jeszcze do tej drugiej kwestii, czyli właśnie sfery „społecznej”). Warto jednak pamiętać, że podmioty ekonomii społecznej, w tym w firmy społeczne, tworzą nie tylko przedsiębiorcy per se. Podmioty ekonomii społecznej to również ludzie, którzy są w nich zatrudnieni. Nie trzeba być więc przedsiębiorcą, aby współtworzyć sektor. Można być po prostu pracownikiem, który wybrał właśnie taką ścieżkę zawodową. „Taką”, czyli skupioną na zaspokajaniu nie tylko swoich potrzeb (oraz potrzeb rynku, a więc de facto właścicieli kapitału), ale również na wnoszeniu jakiejś wartości dodanej z punktu widzenia społeczności czy środowiska. I tutaj powraca pytanie, czy młodzi w Polsce mają chęć połknąć „społecznikowskiego” bakcyla.

Zanim poszukamy odpowiedzi, zerknijmy na to, jak wygląda uczestnictwo Polaków w sektorze pozarządowym, którego podmioty wytwarzają zasoby ekonomii społecznej. Według badania CBOS „Aktywność Polaków w organizacjach obywatelskich” bardzo widoczny jest trend wzrastającej popularności przejawów obywatelskiej pomocy i szeroko rozumianego prospołecznego nastawienia. I tak, udział Polaków w organizacjach charytatywnych działających na rzecz potrzebujących dzieci wzrósł z 1,2% w 1998 roku do 10% w roku 2016. To ponad 800-procentowy wzrost! W tym samym czasie dokonał się nieco mniejszy, ale również imponujący wzrost (z 1,5% do 8,4%), jeśli chodzi o przynależność Polaków do organizacji zajmujących się osobami potrzebującymi: starszymi, ubogimi, bezdomnymi, niepełnosprawnymi. Pewną perspektywę daje rzut oka na cały sektor ekonomii społecznej. Tworzy go około 90 tys. podmiotów zatrudniających nieco ponad 130 tys. osób. Kiedy porównamy te liczby do ponad 2 mln przedsiębiorstw i ponad 16 mln zatrudnionych w całej gospodarce, przekonamy się, że nie mamy do czynienia z potężną siłą.

Ważnym elementem tej układanki są preferowane wartości wśród młodych osób. Dzięki temu możemy zastanowić się, czy na horyzoncie daje się dostrzec jakąś jutrzenkę zwiastującą możliwą zmianę. Tu znowu z pomocą przychodzi nam CBOS-owski raport poświęcony młodzieży. W ankietach pojawiło się pytanie: „Ludzie mają w życiu różne cele i dążenia. Które z poniższych celów są najważniejsze dla Ciebie?”. Badani mogli zaznaczyć jedną spośród 15 kategorii, takich jak: „miłość, przyjaźń”, „udane życie rodzinne”, „spokojne życie bez kłopotów i konfliktów” czy „niezależność w pracy”. Największą popularnością cieszyły się odpowiedzi: „miłość, przyjaźń” (52%), „udane życie rodzinne, dzieci” (42%) oraz „ciekawa praca zgodna z Twoimi zainteresowaniami” (40%). Odpowiedzi nie sumowały się do 100%, ponieważ można było zaznaczyć kilka spośród nich jednocześnie. W kontekście naszych rozważań najbardziej adekwatna wydaje się pojawiająca się w zestawie odpowiedź „bycie użytecznym dla innych”. Taką opcję zaznaczyło 10% respondentów. Dla takiego samego odsetka badanych najważniejszym celem było „osiągnięcie sukcesu w dziedzinie nauki lub sztuki” czy też… „udane życie seksualne”.

Istotne jest również to, jak wyglądają trendy odnoszące się do preferowanych celów. Otóż okazuje się, że „bycie użytecznym dla innych” jest coraz mniej, a nie coraz bardziej popularne. W 1994 roku taką odpowiedź wybrało 15% respondentów. Przy czym nie mamy tu do czynienia ze „stopniowym topnieniem” popularności tej kategorii. Raczej z dość nagłym spadkiem z 1994 roku do 1998 (z 15% do 11%) i utrzymywaniem się tego trendu przez dwie dekady z wahaniami jednego do dwóch punktów procentowych.

Jednocześnie trudno powiedzieć, czy sfera aktywności obywatelskiej nakierowanej na pomoc osobom zmarginalizowanym została nasycona. Widać jednak, że jeśli chodzi o młodzież, nie mamy do czynienia z jakimś „społecznikowskim” zwrotem. Możliwe natomiast, że – o ile wzrostowy trend udziału Polaków w organizacjach niosących pomoc osobom zmarginalizowanym się utrzyma – część osób młodych przyswoi ten rodzaj aktywności i nawet jeżeli dzisiaj nie widzą siebie jako tych, których rolą jest wnoszenie ważnego wkładu w społeczność, to z czasem tak właśnie się stanie. Dlatego że tak robią inni znajomi; dlatego że jest to dobra forma spędzania czasu i nawiązywania nowych znajomości; dlatego że część osób dojrzeje do takich wyborów.

Na marginesie warto wspomnieć, że przedsiębiorczość społeczna i szeroko pojęta aktywność nakierowana na drugiego człowieka czy na ekologię stały się w niektórych kręgach po postu modne. Kooperatywy spożywcze czy próby tworzenia spółdzielni socjalnych działających w branży kultury dość dobrze zadomowiły się w „hipsterskich” kręgach (kto dzisiaj jeszcze używa takiego określenia?), czyli wśród ludzi z powodów ideowych podchodzących nieufnie w stosunku do wolnego rynku.

Warto pamiętać jeszcze o jednej rzeczy, jaką jest popyt na przedsięwzięcia ekonomii społecznej. W społeczeństwie mamy do czynienia z konglomeratem zjawisk, z którymi nie poradzi sobie wolny rynek. Dotyczy to między innymi wysokiej jakości usług publicznych. W tym przypadku mamy do czynienia z wyborem: albo wysoka jakość, albo rozwiązania rynkowe. Jednemu z drugim nie jest po drodze. Rynek, którego główny motorem napędowy stanowi zysk właścicieli kapitału, nie ma również oferty dla osób długotrwale bezrobotnych, zdezaktywizowanych zawodowo czy starszych. W Polsce mamy bardzo duży problem choćby z osobami nieaktywnymi zawodowo, czyli takimi, które nie pracują i nie poszukują pracy.

Według Głównego Urzędu Statystycznego w naszym kraju jest ponad 13,2 mln osób biernych zawodowo. Większość z nich to emeryci i uczniowie lub studenci, jednak w tej grupie znajduje się również sporo osób niepełnosprawnych, które – z pewną pomocą – mogłyby się odnaleźć na rynku pracy. To ogromna przestrzeń na działania aktywizacyjne, których mogłyby się podejmować przedsiębiorstwa społeczne. Inną domeną firm społecznych mogłaby być opieka nad osobami starszymi. Jedną z konsekwencji rozwoju medycyny jest to, że żyjemy coraz dłużej. Wraz ze starzeniem się społeczeństw rośnie również liczba ludzi, którzy na jakimś etapie życia – właśnie z uwagi na swój wiek – będą potrzebowali pomocy. Rynek nie potrafi zapewnić wszystkim potrzebującym takich usług na wysokim poziomie. Sfera opieki również jest potencjalną wielką niszczą dla ekonomii społecznej. Podobnie sprawa ma się z działaniami proekologicznymi i choćby zwiększającym się zapotrzebowaniem na prace związane z gospodarką zamkniętego obiegu. Firmy społeczne mogą w tym obszarze łączyć dwa niezwykle ważne cele: ekologię i aktywizację zawodową.

Wiemy więc, że nisze istnieją. Wiemy też, że kolejne nisze, gdzie mogłaby się zadomowić przedsiębiorczość społeczna, będą się rozrastać. Jednak na drodze do popularyzacji przedsiębiorczości społecznej stoją co najmniej dwie ważne przeszkody. Pierwszą z nich są bariery instytucjonalno-prawne. Eksperci i ekspertki wciąż narzekają na brak odpowiednich regulacji sektora oraz na niezbyt chętną współpracę z firmami społecznymi ze strony samorządów. A to te ostatnie stanowią jeden z głównych filarów finansowania przedsiębiorczości społecznej. Druga sprawa to bardzo słaba rozpoznawalność szerokiej kategorii ekonomii społecznej. Według raportu „Ekonomia społeczna w Polsce w nowej perspektywie finansowej 2020+” z badań przeprowadzonych w Wielkopolsce wynika, że 60% osób nie zetknęło się w ogóle z kategorią „ekonomii społecznej”, a co dopiero mówić o jej podzbiorze, czyli przedsiębiorczości społecznej. Nie można oczekiwać, że młodzież będzie się palić do uczestnictwa w przedsięwzięciach, o których istnieniu ma co najwyżej blade pojęcie. Ludzie, również młodzi, wybierają ścieżki zawodowe spośród dostępnych i znanych im opcji. Przedsiębiorczość społeczna niestety taką opcją nadal jeszcze nie jest.

KOMENTUJ: