Żebractwo – pomagać czy ignorować ?

Żebractwo – pomagać czy ignorować ?

Na początku roku Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, że karanie za żebractwo narusza Europejską Konwencję Praw Człowieka. W Polsce od 1971 roku służby mogą nałożyć na żebraków mandaty karne do 1500 zł. Za natarczywe lub oszukańcze żebranie grozi natomiast kara aresztu bądź ograniczenia wolności.

W Polsce od lat jedynym pomysłem na rozwiązanie problemu żebractwa są akcje społeczne namawiające do niedzielenia się pieniędzmi z ubogimi. W 2009 roku warszawski Ośrodek Pomocy Społecznej z Żoliborza rozpoczął program „Pomagam, nie daję”. Pracownicy socjalni razem ze strażnikami miejskimi podczas patroli legitymowali żebraków, niektórym nakładano mandaty. Z Warszawy przykład wzięli urzędnicy z Gdańska, którzy podczas akcji z 2016 roku „Okaż serce, nie dawaj pieniędzy osobie żebrzącej na ulicy, bo tam zostanie”, przekonywali turystów, że jednorazowe wsparcie ubogiego to niewłaściwa pomoc.

Na marginesie dyskusji o żebractwie trzeba zaznaczyć, że nakładanie na osoby bezdomne mandatów mija się z jakąkolwiek logiką. Mieszkańcy mojego schroniska w Krakowie co kilka tygodni przynoszą kolejne mandaty nałożone przez kontrolerów biletów w komunikacji miejskiej. Nie mam w istocie rzetelnych badań weryfikujących, ile z tych kar zostaje pokrytych z kasy osób bezdomnych, ale intuicyjnie można wskazać, że jedyne, co mandaty robią, to zwiększają i tak ogromne zadłużenie osób bez dachu nad głową. Jednym z rozwiązań problemu przejazdu osób bezdomnych komunikacją miejską jest wydawanie przez urzędników pomocy społecznej dokumentów poświadczających, że osoba bezdomna znajduje się w trudnej sytuacji finansowej, co teoretycznie uprawnia ją do poruszania się komunikacją miejską za darmo. Rozwiązanie wadliwe, bo po prostu niesprawiedliwe. W pracy z bezdomnymi nie chodzi o to, żeby tworzyć dla nich uprzywilejowane warunki – a do takich należy możliwość korzystania za darmo z komunikacji miejskiej – ale warunki godne, w których sami będą w stanie pokryć koszty przejazdu tramwajem czy autobusem. Nie da się obronić tezy, że osoba bezdomna żyjąca w dużym mieście, która może liczyć na wsparcie wielu instytucji, także tych niezależnych od państwa czy samorządu, zasługuje na darmową komunikację miejską.

Wracając natomiast do żebrania, w opinii s. Małgorzaty Chmielewskiej, prowadzącej w kraju 11 domów dla osób bezdomnych, niepodzielenie się z żebrzącym na ulicy dzieckiem naraża je na przemoc w rodzinie. – Ono musi przynieść pieniądze do domu, bo to, zdaniem jego opiekunów czy rodziców, praca. Jeśli przyjdzie z pustymi rękami, może liczyć się z konsekwencjami, w tym z przemocą – mówi. Podobnie zdanie ma Julia Wygnańska, członkini Zespołu Ekspertów ds. Przeciwdziałania Bezdomności przy Rzeczniku Praw Obywatelskich: – Nie mam zaufania do instytucji, które formalnie mają zajmować się pomocą osobom ubogim, dlatego każda akcja namawiająca do niedawania pieniędzy na ulicy tak naprawdę wycelowana jest nie w systemowy problem żebractwa, tylko w samych żebraków.

Inaczej do sprawy podchodzi na przykład Janina Ochojska, prezeska Polskiej Akcji Humanitarnej, której zdaniem ważniejsze od przekazywania ubogim drobnych datków na ulicy jest zatrzymanie się i zainteresowanie, dlaczego w ogóle ktoś znalazł się w trudnej sytuacji. – Jeśli nie mamy na tyle odwagi, żeby porozmawiać z ubogim, to lepiej odnaleźć odpowiednią organizację pomocową i przekazać jej środki na działalność.

W 2020 roku znacznie spadła liczba mandatów nakładanych na osoby żebrzące na ulicach Polskich miast. – Skala problemu od lat utrzymuje się na podobnym poziomie. W ubiegłym roku w wyniku obostrzeń związanych z koronawiursem wrocławscy strażnicy miejscy sześciokrotnie interweniowali w sprawie żebractwa – mówi Waldemar Forysiak ze straży miejskiej we Wrocławiu. Rok wcześniej było 21 interwencji. Całkowicie inne liczby przedstawia krakowska straż miejska. Tam w 2020 roku strażnicy nałożyli 144 mandaty karne, 61 spraw skierowali do sądu oraz udzielili 82 pouczeń.

O tym, że COVID-19 rzeczywiście uderzył także w osoby ubogie, świadczą liczby mandatów nałożonych w 2019 roku. W Krakowie były wówczas 543 wykroczenia z artykułu 58 Kodeksu Wykroczeń. Krakowscy strażnicy interweniowali 256 razy rzadziej niż w 2020 roku, i nałożyli wówczas 310 mandatów karnych na łączną sumę 67 681,50 zł; 70 razy kierowali sprawę do sądu, pouczyli 163 osoby. – W 2020 roku nie ujawniliśmy żadnego przypadku żebrania z wykorzystaniem dzieci – dodaje Edyta Ćwiklik z krakowskiej straży miejskiej.

Żebractwo nie jest, jak być może chcielibyśmy sądzić, lenistwem i kaprysem. Przekornie moglibyśmy uznać, że wystawanie na ulicy, bez względu na pogodę, deszcz czy śnieg, wchodzenie w interakcje z nieznanymi ludźmi i narażenie na nieprzyjemne komentarze, to całkiem ciężka praca. Ale już mniej przekornie moglibyśmy przywołać to, jak przedsiębiorcy nadużywają bezdomnych, oferując im na przykład pracę bez pokrycia ubezpieczeń, stosownych umów itd..

Esther Duflo, francusko-amerykańska ekonomistka, laureatka Nagrody Banku Szwecji im. Alfreda Nobla w dziedzinie ekonomii w 2019 roku za „eksperymentalne podejście do łagodzenia ubóstwa”, pisała w Ekonomii biednych, że „odrobina nadziei i trochę bezpieczeństwa oraz wygody mogą stanowić potężną motywację. My mamy bezpieczne życie, uporządkowane według celów, do których możemy aspirować z dużą pewnością sukcesu (ta nowa kanapa, pięćdziesięciocalowy płaski telewizor, drugi samochód) oraz pomocą instytucji zaprojektowanych w taki sposób, aby pomóc nam to osiągnąć (konta oszczędnościowe, programy emerytalne, pożyczki hipoteczne). W naszej sytuacji łatwo jest zakładać, jak robiono to w czasach wiktoriańskich, że motywacja i dyscyplina są wrodzone. W rezultacie zawsze martwimy się, że jesteśmy zbyt dobrotliwi dla rozrzutnych biednych. Tymczasem my uważamy, że w większości przypadków problem jest dokładnie odwrotny: trudno być zmotywowanym, kiedy wszystko, czego chcesz, wygląda na niemożliwie odległe”.

Wszyscy, tak naprawdę, mamy głęboką potrzebę natychmiastowej gratyfikacji. Żebractwo jest także uwikłane we wszelkie systemy psychologiczne, którymi często kierujemy się podświadomie. To nie jest tak, że bezdomni gorzej niż my, syci, oszczędzają albo nie dbają o płynność finansową. Każdy z nas ma prawo wydawać pieniądze na przyjemności. Także osoby w kryzysie i bez dachu nad głową.

Biorąc pod uwagę powyższe, nie mam odwagi namawiać do swobodnego dzielenia się pieniędzmi z żebrzącymi. Jednak warto, mijając kolejne potrzebujące osoby, mieć w pamięci, że dopóki będą wśród nas funkcjonować ludzie zmuszeni do żebractwa, żeby sfinansować leki albo inne podstawowe środki do życia, dopóty każde zlekceważenie prośby o pomoc będzie narażało nas na to, że popełnimy błąd.

 

Błażej Strzelczyk – był dziennikarz. Pracował w Tygodniku Powszechnym, a wcześniej Gazecie Wyborczej.Dwukrotnie nominowany do dziennikarskiej nagrody Grand Press w kategorii wywiad. A także do nagrody Mediatory w kategorii “Prowokator”. Współautor (wraz z Piotrem Żyłką) dwóch książek-rozmów z s. Małgorzatą Chmielewską. Od 2016 r. związany ze Wspólnotą “Chleb Życia”. Był m.in. kierownikiem Domu dla osób bezdomnych w Medyni Głogowskiej. W 2018 r. zamieszkał w Schronisku dla Bezdomnych w Warszawie. A od 2019 r. mieszka w Domu dla bezdomnych, chorych, w Jankowicach w województwie Świętokrzyskim, i pracuje jako opiekun osób z niepełnosprawnościami intelektualnymi i fizycznymi

 

KOMENTUJ: