Wyspy dobrych praktyk

Wyspy dobrych praktyk

Wciąż nie docenia się kapitału pracowniczego osób z niepełnosprawnością intelektualną. To prawda, że nie obsłużą one klienta kawiarni tak szybko jak w McDonaldzie, prawdopodobnie nie wymyślą lekarstwa na raka ani nie zbudują rakiety kosmicznej. Ale jest wiele zawodów, w których świetnie by się odnalazły – z Łukaszem Broniszewskim, prezesem Fundacji Stabilo i Celiną Kamecką-Antczak, doktorantką Instytutu Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, aktywistką na rzecz osób z niepełnosprawnością intelektualną, rozmawiała Agata Jankowska.

Senat Rzeczypospolitej Polskiej, Rzecznik Praw Obywatelskich i Fundacja Stabilo organizują konferencję w Senacie Rzeczpospolitej pod tytułem Modele Wsparcia Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną. Jaki jest cel spotkania?

Łukasz Broniszewski: Chcemy pokazać teoretyczne i praktyczne aspekty wspierania osób z niepełnosprawnościami w godnym życiu i osiąganiu samodzielności. Zaproszeni paneliści zaprezentują modele dobrych praktyk wsparcia osób z niepełnosprawnością intelektualną funkcjonujące w różnych miastach w Polsce. Celem konferencji jest rozpoczęcie dyskusji nad kierunkami dalszego rozwoju oraz nad możliwościami zwiększania zasięgu i efektywności podejmowanych rozwiązań. Oprócz naukowców, przedstawicieli fundacji i stowarzyszeń działających na rzecz osób niepełnosprawnych do dyskusji zaprosiliśmy także samych zainteresowanych, czyli między innymi osoby z zespołem Downa. Zależy nam na tym, żeby osoby z niepełnosprawnościami były równym partnerem dialogu, a ich głos był słyszalny i brany pod uwagę. Te osoby mają takie same potrzeby jak każdy z nas, wymagają jedynie większego wsparcia.

Konferencja dotyczy osób z niepełnosprawnością intelektualną. Czym ich sytuacja różni się od sytuacji innych niepełnosprawnych?

Celina Kamecka-Antczak: Inne niepełnosprawności łatwiej jest kompensować. Osoby z dysfunkcją narządu ruchu są wdrażane do programów Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, takich jak na przykład dofinansowanie kupna wózków inwalidzkich z napędem elektrycznym. Dzięki Jerzemu Owsiakowi i Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy każdy noworodek ma wykonane przesiewowe badanie słuchu, co umożliwia szybką i skuteczną pomóc osobom niedosłyszącym dzięki założeniu odpowiedniego implantu. Tymczasem niepełnosprawności intelektualnej nie ma czym kompensować. Nie ma na nią lekarstwa, technologii ani narzędzi. Tej niepełnosprawności nie widać, więc jest najtrudniej akceptowana społecznie. Obrosła w mity i stereotypy. 

Jaka jest w Polsce sytuacja osób niepełnosprawnych intelektualnie na rynku pracy?

Łukasz: Wciąż trudna, choć tworzą się wyspy dobrych praktyk. W dużych miastach działają instytucje i przedsiębiorstwa społeczne, które aktywizują zawodowo takie osoby, ale sytuacja w miasteczkach i na wsiach wygląda zgoła inaczej. W Polsce najbardziej skuteczne modele wsparcia realizują organizacje społeczne. 

Celina: Wciąż nie docenia się kapitału pracowniczego tych osób. Często uważa się, że skoro są wolniejsze, mniej wydajne niż „zdrowy” pracownik, to nie ma sensu podejmować z nimi współpracy. To prawda, że osoby niepełnosprawne nie obsłużą klienta kawiarni tak szybko jak w McDonaldzie, prawdopodobnie nie wymyślą lekarstwa na raka ani nie zbudują rakiety kosmicznej, ale jest wiele zawodów, w których takie osoby by się odnalazły. Jeśli już zdarzy się, że niepełnosprawni intelektualnie mogą podjąć pracę, na ogół znajdują ją w kawiarniach prowadzonych przez takie osoby albo sortowniach śmieci. Niestety w innych branżach się ich nie spotyka.

Co stoi na przeszkodzie zatrudnieniu takich osób?

Celina: To zaczynanie rozmowy od końca. Powinniśmy zapytać najpierw, co zrobić, żeby takie osoby chciały i umiały pracować. Problem zaczyna się od systemu edukacji już na poziomie szkoły podstawowej. Wprawdzie promowane jest kształcenie włączające, ale w praktyce ono często kuleje. Chodzi w nim o to, żeby uczeń z niepełnosprawnością intelektualną trafił do szkoły masowej lub integracyjnej, gdzie będzie mógł się socjalizować. Włączenie społeczne w przyszłości może zaprocentować tym, że osoba z niepełnosprawnością posiada kompetencje społeczne i chęci, żeby aktywnie uczestniczyć w życiu społecznym. To także uwrażliwia pozostałych uczniów na potrzeby niepełnosprawnych kolegów i koleżanek. Zrozumiałe jest, że jeśli uczeń, który siedział w jednej ławce z niepełnosprawnym kolegą, w dorosłym życiu zostanie przedsiębiorcą, szybciej i chętniej zatrudni taką osobę niż ktoś, kto pierwszy raz w życiu spotyka osobę z zespołem Downa lub z inną niepełnosprawnością. Nie będzie się bał i będzie umiał współpracować z taką osobą. Tymczasem uczniowie z orzeczeniem o niepełnosprawności najczęściej trafiają do szkół specjalnych, bo to jest systemowo łatwiejsze rozwiązanie. Samorządy nie mają pieniędzy, aby usprawniać szkoły pod kątem niepełnosprawnych uczniów, szkoły nie mają pieniędzy, żeby płacić pensje nauczycielowi wspomagającemu niepełnosprawnego ucznia. Mój syn z zespołem Downa nie dostał się do szkoły integracyjnej, bo było zbyt wielu uczniów z orzeczeniem, więc system skierował go do masowej szkoły rejonowej. Jednak tam usłyszeliśmy, że po prostu go nie chcą. Została nam więc szkoła specjalna.

Łukasz: System od początku sprawia, że tworzą się zamknięte, hermetyczne getta dla osób z niepełnosprawnością. Rodzice chętniej wybierają szkoły specjalne dla swoich niepełnosprawnych dzieci między innymi z powodu lęku o ich bezpieczeństwo, komfort i odpowiednią opiekę w szkole państwowej. Innym powodem jest fakt, że głównie uczniowie i uczennice szkół specjalnych mogą starać się o miejsce na warsztatach terapii zajęciowej i w zakładach aktywności zawodowej, a to najczęściej jedyna szansa na rehabilitację społeczną i zawodową. W teorii miały być to miejsca tymczasowe, które przygotują osoby niepełnosprawne do wejścia na rynek pracy. W praktyce osoby, które tam trafiają, bardzo rzadko je opuszczają. Tworzy się zamknięte środowisko odizolowane od otwartego rynku pracy. Niemal wszystkie samorządy tworzą takie miejsca, więc wcale nie jest ich tak mało, ale coraz trudniej się do nich dostać, bo osoby, które tam trafiły, nie opuszczają tego stanowiska, więc siłą rzeczy miejsc brakuje.

Nie ma alternatywnego sposobu wykształcenia zawodowego osób z niepełnosprawnością?

Celina: Właściwie nie ma. Innym problemem jest to, że jak już znajdzie się jakieś miejsce pracy, to my – „pełnosprawni”, oczekujemy, że osoba niepełnosprawna powinna natychmiast je podjąć i być wdzięczna, że w ogóle może pracować. Najczęściej nikt nie pyta tych osób, co chciałyby robić, co je interesuje, co lubią robić i w jakiej roli czują się dobrze. To podejście ableistyczne – większość społeczeństwa, czyli osoby zdrowe, urządza świat osobom z niepełnosprawnością, patrząc przez swój pryzmat, a nie uwzględniając realnych potrzeb osób zainteresowanych. Ile jeszcze można stworzyć spółdzielni, gdzie osoby niepełnosprawne będą sprzątać śmieci, wytwarzać artystyczne rękodzieło albo serwować kawę? Przecież wśród nich, jak wśród wszystkich ludzi, jest wielka różnorodność. Nie każdy będzie miał ochotę pracować w przedsiębiorstwach społecznych czy w spółdzielniach. Niektórzy nie nadają się do pracy wcale, i trzeba powiedzieć to jasno. Ale także mają prawo do godnego życia. 

Łukasz: Doskonałym wzorem dobrych praktyk jest Teatr 21, gdzie aktorami są głównie osoby z zespołem Downa i autyzmem. Założycielka Justyna Sobczyk nie wzięła po prostu kilku przypadkowo spotkanych niepełnosprawnych, ale dobierała obsadę ze względu na rzeczywisty potencjał aktorski, pasję i chęci tych osób. Innym przykładem jest Fundacja na rzecz Osób Niepełnosprawnych „Arkadia”, wprowadzająca model zatrudnienia wspomaganego na otwartym rynku pracy. Osobą kluczową dla powodzenia takiego modelu jest trener pracy asystujący osobie niepełnosprawnej od pierwszego kontaktu z pracodawcą, pomagający dostosować miejsce pracy, uczący obowiązków, wspierający w zdobywaniu kompetencji. Jest on łącznikiem w komunikacji między przedsiębiorcą a niepełnosprawnym pracownikiem. To doskonały przykład tego, że da się wykorzystać potencjał pracowniczy w różnych dziedzinach. Co ciekawe, fundacja wciąż ma więcej możliwości i wolnych miejsc niż chętnych osób, które się do niej zgłaszają.

Gdzie potem trafiają tacy pracownicy?

Łukasz: Niemal zawsze są to przedsiębiorstwa prywatne i prywatne placówki edukacyjne. Czasami pracownicy trafiają do NGO-sów, spółdzielni socjalnych, przedsiębiorstw społecznych. Mimo że ośrodki wsparcia ekonomii społecznej (OWES) rekomendują i doradzają zatrudnienie osób z niepełnosprawnością intelektualną, faktycznie wiele podmiotów ES nie radzi sobie z pracą z takimi osobami.

Dlaczego?

Łukasz: Przedsiębiorstwa społeczne na ogół bazują na grantach i dofinansowaniach, rzadko same generują dochód. Jest im trudniej utrzymać się na rynku ze względu na mniejszą wydajność, efektywność i mobilność wykonywanych usług. Barierą jest też konkurencja. Samorządy nie chcą płacić inaczej za usługi świadczone na rzecz miasta przedsiębiorcom zatrudniającym osoby wykluczone z rynku pracy. Liczy się efekt końcowy, a ten na ogół jest lepszy wśród firm stricte biznesowych, nastawionych wyłącznie na optymalizację zysków. Stawki są takie same, ale warunki osób zatrudnionych – inne. Podmioty ES są na ogół zbyt małe, aby móc wykonywać duże, intratne zlecenia. Są pomijane przy dużych przetargach, a tym samym tracą szansę na większy zysk. Klauzule społeczne najczęściej nie działają, bo jeśli nawet są wykorzystywane, dotyczą dużych zleceń.

Celina: Problemem jest także brak przemyślanego, profesjonalnego biznesplanu, który szacowałby potencjał osób niepełnosprawnych tak, żeby ich praca przynosiła zyski. Na ogół takie osoby zatrudniają rodzice, którzy walczą o lepszą przyszłość dziecka albo przedsiębiorstwo, które chce wziąć dotację i musi na papierze wykazać współpracę z niepełnosprawnymi. Rzadko kto umie wykorzystać potencjał takich pracowników. Brakuje szkoleń dla przedsiębiorców społecznych dotyczących tego, jak pracować z osobami niepełnosprawnymi intelektualnie.  

Łukasz: Bazuje się na pomocy OWES-ów, które świadczą porady biznesowe, osobowe, pomagają przygotować strategię sprzedaży produktu i usług, sporządzają biznesplan, ale to za mało. Przydałby się wielomiesięczny, wieloetapowy system szkoleń i warsztatów dla przedsiębiorców, żeby nauczyć ich praktycznej pracy z niepełnosprawnymi pracownikami i – co szczególnie ważne – dla kadry menadżerskiej. Do tego dochodzi brak regulacji prawnych, między innymi definicji przedsiębiorstwa społecznego.

Mówisz o braku ustawy regulującej status podmiotów ekonomii społecznej?

Łukasz: Tak. Od ponad dekady trwają prace nad ustawą o ekonomii społecznej, ale wciąż nie wiemy, w jaką stronę pójdzie projekt pójdzie. Ustawa jest potrzebna, choćby z uwagi na projekty finansowe Unii Europejskiej. Powinna jasno wytyczać obowiązki i przywileje, a to pomogłoby przedsiębiorcom społecznym określać plany biznesowe i planować finanse.

Nie ma sposobów, aby zachęcić przedsiębiorców komercyjnych działających na wolnym rynku, żeby tworzyli miejsca pracy dla niepełnosprawnych?

Celina: Z takimi działaniami trzeba uważać, bo łatwo wpaść w pułapkę. Przykładem są zakłady pracy chronionej, których status prawny zakładał przystosowanie do zatrudnienia osób z wyższymi stopniami niepełnosprawności. W zamian za to pracodawca mógł liczyć na szereg uprawnień i przywilejów, takich jak zwolnienie z podatków od nieruchomości i czynności cywilnoprawnych, dofinansowanie do wynagrodzeń osób niepełnosprawnych, zwrot niektórych kosztów. Dochodziło do tego, że zatrudnieni pracownicy z niepełnosprawnością i tak siedzieli w domu, dostawali ustaloną pensję, a ich pracę wykonywali zdrowi, bardziej wydajni i szybsi pracownicy.

Łukasz: Czekamy na nowe rozwiązania systemowe i nowe modele wsparcia proponowane przez rząd. Tym bardziej zależy nam na organizowaniu debaty publicznej, bo wtedy pokazujemy, jakie są realne problemy i rzeczywiste potrzeby osób z niepełnosprawnością. W zeszłym roku ruszył program Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej „Asystent osobisty osoby niepełnosprawnej”, czyli usługa ogólnodostępnego wsparcia przy wykonywaniu codziennych zadań, a także aktywności społecznej i zawodowej. Czekamy na podsumowanie pierwszej edycji.

Jakie jeszcze przeszkody na drodze do samodzielnej pracy napotykają osoby z niepełnosprawnością intelektualną?

Celina: Zwykły strach. Rodziny osób niepełnosprawnych boją się, że stracą świadczenia socjalne i zostaną bez środków do życia. Gdy rodzic osoby niepełnosprawnej pobiera zasiłek opiekuńczy, ma kategoryczny zakaz wykonywania pracy zarobkowej. W ten sposób wypada z rynku, na który trudno wrócić po kilku lub kilkunastu latach przerwy. Dlatego gdy dziecko osiąga pełnoletność, rodzic przechodzi na zasiłek na dorosłe dziecko i wtedy też nie może pracować. Osoba niepełnosprawna z kolei pobiera rentę, która wprawdzie nie wyklucza równoległej pracy, ale rodzice często odradzają aktywizację zawodową z obawy, że to świadczenie też może przepaść. Nie ufają systemowi.

Łukasz: Pojawia się uzasadniona obawa o zmianę orzeczenia o niepełnosprawności wydawanego przez powiatowy zespół do spraw orzekania o niepełnosprawności. Osoby boją się, że urzędnik uzna, że skoro ktoś pracuje, to znaczy, że jest niepełnosprawny w mniejszym stopniu niż inna osoba w tym samym stanie zdrowotnym, która nie pracuje. Na wszelki wypadek nie podejmują więc prób aktywności zawodowej.

Czyli praca po prostu się nie opłaca?

Celina: Wsparcie osób niepełnosprawnych nie jest systemowo zabezpieczone. Być może dobrym rozwiązaniem jest model czeski, który oferuje takie samo wsparcie ze strony państwa bez względu na aktywność zawodową osoby pobierającej świadczenie. W Polsce teoretycznie jest więcej kasy na niepełnosprawnych, ale te pieniądze giną w systemie. Powinny iść za człowiekiem, wspierając edukację, wykształcenie zawodowe, a potem wsparcie na rynku pracy. Cała sztuka polega na tym, aby stworzyć system, który pozwoliłby lepiej wykorzystać pieniądze, tak żeby były realnym wsparciem odpowiadającym na indywidualne potrzeby. I przygotować je w miarę możliwości do jak najbardziej samodzielnego życia. Również zawodowego. 

Agata Jankowska – redaktorka prowadząca portal Ekonomiaspoleczna.pl. Dziennikarka specjalizująca się  w tekstach o tematyce społecznej. Wieloletnia autorka tygodnika Wprost, wcześniej związana z Przekrojem, publikowała również w Wysokich Obcasach oraz Elle. 

KOMENTUJ: