I ty możesz wesprzeć rolnika

I ty możesz wesprzeć rolnika

Rolnictwo Wspierane przez Społeczność to nie tylko sezonowe, ekologiczne warzywa i owoce. To również bliska relacja oparta na zaufaniu między rolnikiem, który wkłada całe serce w to, żeby uprawy były jak najlepszej jakości, i konsumentem, który z wdzięcznością wspiera rolnika w trudnych chwilach i angażuje się w życie społeczności. W Polsce ten trend wciąż pozostaje na marginesie.

„Nadal walczymy o pomidory, bo dopadła je zaraza ziemniaczana. Zastosowaliśmy zabiegi ostatniej szansy – oprysk wodą utlenioną i srebrem koloidalnym. Na koniec oprószyliśmy krzaki mączką bazaltową. To wszechstronny środek wykorzystywany w rolnictwie ekologicznym, który wzmacnia odporność roślin i pomaga ograniczyć rozprzestrzenianie się chorób grzybowych. Po tym zabiegu tunel wyglądał, jakby przeszła przez niego burza piaskowa” – takiego maila, wraz z fotorelacją z pola i z tunelu, dostałam w niedzielę wieczorem od Marcina Migały i Katarzyny Grzybek z RWS Marianka, czyli ekologicznego gospodarstwa działającego w modelu Rolnictwa Wspieranego przez Społeczność. W mailu czytam dalej: „W tym tygodniu kolejna premiera sezonu – dynia hokkaido. Do Waszych paczek planujemy też włożyć czosnek, cukinię, pęk marchewki, kalarepkę, jarmuż, ziemniaki, fasolkę szparagową i pęczek koperku”.

Żywność to wspólne dobro

Marcin Migała o Rolnictwie Wspieranym przez Społeczność pierwszy raz usłyszał podczas podróży po Indiach. – Pracowałem w ogrodnictwie, zaprzyjaźniony Amerykanin opowiedział mi, jak taki model działa w USA. Odziedziczyłem gospodarstwo po dziadku i postanowiłem przetestować model RWS w Polsce. Nasze uprawy to ręczna robota, warzywa uprawiamy na stałych zagonach, nie używamy ciężkich maszyn ubijających ziemię. Nasze pole to tradycyjny ogród warzywny, tylko w większej skali. Wielu naszych odbiorców umie docenić smak, chrupkość i świeżość tak uprawianych warzyw – opowiada. RWS Marianka przygotowuje tygodniowo 110 paczek, które odbierają mieszkańcy Pabianic, Piotrkowa Trybunalskiego, Łodzi i Warszawy.  Jednak Rolnictwo Wspierane przez Społeczność to nie tylko sezonowe, ekologiczne warzywa i owoce zrywane prosto z pola i dostarczane raz w tygodniu do odbiorcy. Według definicji to partnerstwo zawarte między grupą osób i jednym lub kilkoma wytwórcami żywności, w którym strony dzielą między sobą ryzyko, obowiązki i korzyści związane z rolnictwem. Taki układ jest zbudowany na relacjach międzyludzkich i oparty na długoterminowym porozumieniu. Według zapisów Deklaracji Rolnictwa Wspieranego przez Społeczność, przyjętej w czeskiej Ostrawie w 2016 roku, oddolnie powstałe RWS-y kierują się troską o glebę, wodę, nasiona i wykorzystują dobre praktyki rolnicze, które zapewniają szacunek dla środowiska naturalnego i dbałość o dobrostan zwierząt. Traktują żywność jako dobro wspólne, a nie jako towar, i oferują powszechną dostępność do świeżej, lokalnej, sezonowej, zdrowej i zróżnicowanej żywności. RWS-y powinny zapewnić godne warunki pracy i wynagrodzenie dla wszystkich osób zaangażowanych w wytwarzanie żywności. Wraz z odbiorcami mają budować społeczność poprzez zawiązywanie bezpośrednich i długotrwałych relacji w oparciu o dzielenie odpowiedzialności, ryzyka i korzyści.

– Od wielu lat jestem rolniczką. Na pomysł, żeby przeobrazić się w RWS, wpadła córka, która przeczytała o tym ruchu w internecie. Już od pięciu lat działamy, dostarczając paczki warzyw i owoców, ale też jaj, domowego twarogu z mleka krowy, którą ręcznie doimy, mięsa z królików, kaczek i gęsi, które hodujemy – wymienia Anna Galczak z Gutowa. Jej zdaniem największą zapłatą dla rolnika jest satysfakcja, że dzięki jego pracy kilkanaście rodzin może jeść i żyć zdrowo. – Większość naszych odbiorców ma malutkie dzieci. Dostęp do niepryskanych warzyw, jaj kur biegających po podwórzu i mięsa zwierząt, które hodujemy z godnością, zapewnią im zdrową, zbilansowaną dietę wolną od chemii i antybiotyków – tłumaczy. RWS Gut-u-Anki dostarcza w sezonie paczki do blisko 20 rodzin z Torunia i okolic. Co roku Anna Galczak urozmaica swoją ofertę. – W jednym sezonie rozwoziliśmy skrzynie z produktami pod sam dom klientów. W innym roku dodawałam broszurkę z przepisami na to, co akurat znalazło się w paczce. W tym roku klienci mają możliwość własnego komponowania paczki – opowiada. Choć dochód jest jedynie sezonowy, według pani Anny RWS to najlepsze rozwiązanie dla małych gospodarstw.

Bez obrazy na sałatę

Według specjalistów z Instytutu Globalnej Odpowiedzialności taki model faktycznie najlepiej opłaca się drobnym rolnikom ekologicznym, ale niekoniecznie tym, którzy mają specjalistyczne certyfikaty. Cena towaru jest zawsze stała i nie ulega wahaniom cen w skupie, a rolnik zamiast szukać rynków zbytu może więcej czasu poświęcić na realną pracę na polu. Już wczesną wiosną członkowie grupy, czyli konsumenci, płacą z góry określoną przez rolnika kwotę. Dzięki temu zna on swój sezonowy przychód, a pieniądze przeznacza na niezbędne inwestycje, takie jak nasiona, sadzonki czy drobny sprzęt. W trakcie sezonu rolnicy przywożą w umówione miejsce paczki różnorodnych sezonowych warzyw i owoców, w których znajduje się to, co akurat dojrzało na polu, drzewie czy w szklarni. Sezon zaczyna się pod koniec maja od ziół i nowalijek, a kończy późną jesienią, na roślinach korzeniowych, dyniowatych i przetworach. Kluczową zasadą w społeczności RWS jest solidarność. Ryzyko związane z uprawą roślin jest ponoszone przez obie strony. Konsumenci wspierają rolników w czasie okresowego nieurodzaju, wywołanego suszą, ulewami, opadami gradu czy przymrozkami, a w zamian za to rolnik odpłaca się nadwyżką podczas obfitych plonów. W praktyce, jeśli w Mariance deszcz zniszczył grządki z sałatą, ja się nie obrażam i nie roszczę żądań, bo wiem, że w zamian za to dołożą do kolejnej paczki na przykład więcej ogórków, które akurat obficie obrodziły. Odbiorcy na ogół są w stałym kontakcie ze „swoim” rolnikiem i są informowani o stanie upraw i ważnych wydarzeniach w gospodarstwie, co jest przyjemną ciekawostką i ważnym elementem edukacyjnym. Jak czytamy w praktycznym przewodniku „Rolnictwo Wspierane przez Społeczność, partnerstwo między rolnikami a konsumentami” stworzonym przez Instytut Globalnej Odpowiedzialności, RSW jest odpowiedzią na wiele problemów naszych czasów. Przede wszystkim jest rozwiązaniem alternatywnym wobec współczesnego systemu żywieniowego opartego na wielkich korporacjach, produkujących tanią żywność złej jakości, których na skalę lokalną nie sposób kontrolować. Podczas gdy obserwujemy przejęcie kontroli nad rynkiem żywności przez międzynarodowych gigantów, kierujących się wyłącznie logiką zwiększania zysków, RWS pozwala lokalnym społecznościom wspierać te metody produkcji żywności, które służą ludziom i środowisku. Jest również humanitarną odpowiedzią na złe traktowanie zwierząt na farmach przemysłowych. Zapewnia konsumentom pewność i możliwość kontroli pochodzenia żywności w tańszej cenie niż w luksusowych sklepach z produktami bio oraz dostęp do przyrody i edukację przyrodniczą. Do tego to świetna okazja do wzmocnienia więzi z własną, lokalną wspólnotą.

Działając razem wyciskasz więcej

Trudno oszacować, ile takich RWS-ów jest w Polsce, bo nikt tego nie policzył. Jak na razie nie ma instytucji wspierających ten ruch ani spółdzielni spożywczych patronujących współpracy rolników i konsumentów. Szacuje się, że w każdym sezonie działa od 10 do kilkunastu takich grup na terenie całego kraju. Pierwsze było prawdopodobnie Gospodarstwo z Dobrzynia nad Wisłą powstałe w 2013 roku we współpracy z grupą konsumentów związanych z warszawską Kooperatywą Południową. Choć w Polsce model RWS ma krótką tradycję i wciąż jest zjawiskiem marginalnym, na świecie to praktyka znana już od lat 70. Wszystko zaczęło się w Japonii, od grupy matek, które szukały rozwiązania alternatywnego wobec nadmiernego stosowania środków chemicznych w uprawie warzyw i owoców. Nawiązały współpracę z lokalnym rolnikiem, który dostarczał ich rodzinom płody swoich upraw. Po czterech latach grupa odbiorców liczyła już kilkadziesiąt rodzin, a kooperacja miała wymiar całosezonowy. Taka współpraca nazywa się teikei. Dziś w Japonii funkcjonuje ponad 500 grup teikei i ponad 600 spółdzielni spożywczych, wspierających bezpośrednią współpracę rolników i konsumentów. W USA pierwsze RWS-y, a dokładnie CSA (community supported agriculture) pojawiły się w latach 80. Dziś w samym Nowym Jorku związanych z RWS-ami jest około 16 tys. konsumentów, a szacuje się, że w całych Stanach działa blisko 20 tys. CSA. Rozwinęło się tam również wiele form współpracy: począwszy od bardzo elastycznych „abonamentów”, w których członkostwo można sobie zawiesić na okres wakacji, skończywszy na bardzo zaangażowanych grupach, w których godziny przepracowane w polu można wymienić na część udziału w CSA. Czasem stosowane są różne wysokości opłat zależne od zarobków, oferujące niższe stawki dla rodzin uboższych i tych w trudnej sytuacji życiowej. W Chinach pierwszy RWS o wdzięcznej nazwie „Mały Osiołek” powstał dopiero w 2008 roku, jako projekt edukacyjny lokalnych władz i instytutów nauki. Była to odpowiedź na serię skandali związanych z bezpieczeństwem żywności. Dziś działa tam blisko tysiąc takich gospodarstw, karmiących ponad 100 tys. mieszkańców. Również w Europie sprawdził się taki model społecznej kooperacji. We Francji działają AMAP (Stowarzyszenia na rzecz Wspierana Rolnictwa Chłopskiego). Pierwsze z nich powstały po 2000 roku w Prowansji. Na dzień dzisiejszy w tym modelu działa ponad 5 tys. gospodarstw, które na stale wpisały się w obraz francuskiej prowincji. Zdaniem polskich rolników, aby model RWS mógł prężnie się rozwijać, musimy nauczyć się tworzenia społeczności, w której wszyscy czujemy się odpowiedzialni za wspólne dobro. – Wielu naszym odbiorcom, choć oczywiście nie wszystkim, wystarczy fakt, że regularnie dostają zdrowe jedzenie. A powodzenie RWS-u zależy przede wszystkim od społeczności i aktywnego zaangażowania w jej tworzenie. Działając razem, możemy z tego modelu wycisnąć jeszcze więcej dobra dla każdego – kwituje Marcin Migała.

Agata Jankowska – redaktorka prowadząca portal Ekonomiaspoleczna.pl. Dziennikarka specjalizująca się  w tekstach o tematyce społecznej. Wieloletnia autorka tygodnika Wprost, wcześniej związana z Przekrojem, publikowała również w Wysokich Obcasach oraz Elle. 

KOMENTUJ: