Zmieniając system zacznijmy od siebie

Zmieniając system zacznijmy od siebie

Pokolenie dzisiejszych 40 – 50 latków nie zdaje sobie sprawy, że opieka nad osobą starszą i chorą jest zajęciem interdyscyplinarnym, angażującym w sposób ciągły. W sytuacji choroby bliskich, do której niewielu jest przygotowanych, należy opracować i uruchomić cały system wydajności opiekuńczej, jaką może dać rodzina. Nie chodzi jedynie, jak wielu myśli, żeby zapewnić choremu wikt i opierunek – mówi Marcel Andino Velez, gerontolog, opiekun medyczny, specjalista od rodzinnej koordynacji opieki geriatrycznej.

– W realiach niekontrolowanej epidemii wyzwaniem dla opiekunów osób wiekowych stało się już nie tylko zapewnienie tak zwanym bliskim zależnym, czyli niesamodzielnym seniorom, bezpieczeństwa zdrowotnego i socjalnego. Każda sytuacja prowadząca do hospitalizacji w trybie nagłym – czyli przez SOR – oznacza ogromne ryzyko zakażenia wirusem i realne ryzyko śmierci. Jeśli więc ktoś pyta, co realnie można, ba, należy zrobić, żeby ustrzec się najgorszego, odpowiadam: pilnować nawodnienia i zadbać, by z mieszkania seniora zniknęły dywaniki na trasie łóżko-fotel-kuchnia-toaleta. Nawodnienie, a raczej odwodnienie, to w starości fundamentalny problem przyspieszający ciężkie zachorowania i odejścia naszych bliskich. Naprawdę. Zachęcając do picia, błagając i stosując mądre fortele (winogrona? borówki?), możemy naprawdę zdecydowanie zmniejszyć ryzyko różnych chorób, które doprowadziłyby nas z naszym bliskim na SOR. A teraz trzeba tego unikać. No i bezpieczeństwo w drodze do łazienki, zwłaszcza nocą. Światełka przy podłodze, kapcie z pełną piętą, zamiast babcinych/dziadkowych papci. Upadek i złamanie kończyn to… czytaj powyżej. Wiadomo od zawsze, że  lepiej zapobiegać, niż leczyć. Zwłaszcza dziś – o praktycznych problemach opiekuna osób starszych pisze w Raporcie Odpowiedzialny Biznes w Polsce 2020 Marcel Andino Velez, gerontolog, opiekun medyczny, specjalista od rodzinnej koordynacji opieki geriatrycznej.

Doskonale wie co mówi, bo dwa lat temu zrezygnował z prestiżowej funkcji wicedyrektora Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, aby na cały etat oddać się opiece nad chorymi rodzicami. Ostatecznie opieka nad osobami podległymi i koordynacja rodzinnej opieki geriatrycznej stała się jego zawodem i formą zarobku.

W ramach webinaru organizowanego przez Transfer Hub 26 maja, w Dniu Matki odbyło się spotkanie i dyskusja na temat roli opiekunów osób podległych w przestrzeni społecznej oraz systemu i narzędzi wsparcia, z jakich mogą lub nie mogą skorzystać.

Warto przyjrzeć się, w jakim kontekście społecznym najczęściej pojawia się temat opiekuńczości. – Opieka nad osobą podległą kojarzy się niemal wyłącznie z opieką nad dziećmi – przekonuje Miłosz Marchlewicz z Forum Odpowiedzialnego Biznesu prowadzący spotkanie. O sandwich generation, czyli pokoleniu przegubowym dorosłych członków rodziny, którzy z różnych względów muszą obejmować opieką zarówno starzejących się rodziców lub dalszych członków rodziny, jak i dzieci, a częstokroć także wnuki, jednocześnie trudniąc się pracą zawodową, właściwie się nie rozmawia. Tymczasem z danych GUS wynika, że w co trzecim gospodarstwie domowym znajduje się przedstawiciel tej generacji. 

W przestrzeni społecznej, w pop kulturze, współczesnej literaturze i filmie postać opiekuna nie jest popularna. Także w mediach społecznościowych trudno znaleźć wpisy czy zdjęcia, gdzie kto chwaliłby się kulisami opieki nad seniorem.

Do tego ani system administracyjny, ani pracodawcy zdają się nie dostrzegać potrzeb osób, które na swoich barkach mają ciężar łączenia opieki nad dorosłym i pracy zawodowej.

Z ankiety w ramach raportu Odpowiedzialny Biznes w Polsce 2020 wynika, że takie osoby za atrakcyjną formę pomocy uważają między innymi dofinansowanie do usług opiekuńczych, możliwość dopisania do płatnego pakietu zdrowotnego seniora z rodziny lub chociaż elastyczne godziny pracy i możliwości wyjścia w ciągu dnia, choćby żeby móc jechać z podopiecznym do lekarza. Niestety jedynie osiem procent pracowników może liczyć na tego rodzaju wsparcie pracodawcy. Mimo że Polska jest jednym z najszybciej starzejących się krajów UE, wciąż nie opracowano logistycznego planu opiekuńczego dla osób w podeszłym wieku.

– Mógłbym zacząć od narzekania, ale wszyscy wiemy, jak źle system wygląda. Ale skoro nie możemy bezpośrednio zmienić systemu, być może warto, aby każdy z nas zastanowił się nad przyszłością i przemyślał temat opieki nad starzejącymi się rodzicami, bo najprawdopodobniej większości z nas przyjdzie się z tym zmierzyć – twierdzi Andino Velez.

Jego zdaniem pokolenie dzisiejszych 40 – 50 latków nie zdaje sobie sprawy, że opieka nad osobą starszą i chorą jest zajęciem interdyscyplinarnym, angażującym w sposób ciągły. W sytuacji choroby bliskich, do której niewielu jest przygotowanych, należy opracować i uruchomić cały system wydajności opiekuńczej, jaką może dać rodzina. Nie chodzi jedynie, jak wielu myśli, żeby zapewnić choremu wikt i opierunek. Można zatrudnić pomoc, na przykład opiekunkę, ale to na ogół z czasem nie wystarcza. Zdaniem Andino Veleza dużą pomocą i ułatwieniem jest usługa koordynatora, który korzystając z doświadczenia, dobrych praktyk ale też licznych kontaktów, pomoże rodzinie odnaleźć się w sytuacji i zaplanować najbliższą przyszłość.

Obowiązek kobiet

Paradoksalnie to czas pandemii dał dużo narzędzi i szans organizacyjnych dla opiekunów osób podległych. – Intuicyjnie wiemy, że praca on line czyli zdalna wymusza łączenie obowiązków domowych z zawodowymi. Narzekamy na to, ale jednak dla wielu osób, na przykład tych, którzy w domu kimś się opiekują, daje to pewne szanse, bo przynajmniej część pracy mogą wykonywać, nie spuszczając z oka podopiecznego. Teraz jest to możliwe, i warto tę zmianę na stałe wprowadzić w życie – zwraca uwagę Velez. Jak wszyscy wrócą do biur to wszystko co do tej pory wypracowano przepadnie, i będzie jak było. Z drugiej strony warto pamiętać o zachowaniu higieny. Opiekun musi czasem wyrwać się z domu, a nie tkwić zamknięty w czterech ścianach.

Drugim elementem opieki, na który 40 – 50 latkowie  wcześniej się nie przygotowują, to nieuchronne, dodatkowe koszty, które spadają na najbliższych. Opieka nad chorym starszym jest po prostu bardzo droga. Im wcześniej przygotujemy się, że nadwyżkę budżetu domowego trzeba będzie wydać nie na luksusowe wakacje, ale na opiekę dla seniorów, tym mniejszy szok nas czeka.

– Żydowskie porzekadło brzmi, że jeżeli problem da się rozwiązać za pomocą pieniędzy, to nie jest to problem. Opieka to rzeczywiście głównie obciążanie psychiczne, ale nie da się jej załatwić bez pieniędzy, i to nie małych. Ja wraz z rodziną wątek finansowy rozwiązaliśmy w ten sposób, że duże mieszkanie rodziców zamieniliśmy na mniejsze, na parterze, bliżej mnie i brata. Zsumowaliśmy wartość wszystkich nieruchomości, uwzględniliśmy własne potrzeby i uwolniliśmy zasoby. To psychologicznie pomogło uwolnić rodziców od przeszłości, bo „odgracenie” pozwala się znaleźć w nowym miejscu. Pozwoliło też na wewnętrzny spokój, bo chorzy mieli pewność, że w razie czego pieniędzy wystarczy na wszystko.

Niestety państwo praktycznie nie partycypuje w kosztach opieki nad seniorem. – Zatrudniam opiekunkę, panią z Ukrainy, ale koszt jej ubezpieczenia jest dla mnie bardzo wysoki. Zwłaszcza, że trudno się zgodzić z tym, że praca takiego pracownika generuje koszty. Ona przecież nie dostarcza mi zysku, nie jest opłacalnym pracownikiem, ale koniecznym. Państwo mogłoby partycypować w kosztach ubezpieczenia pracowników opiekuńczych – kwituje. Takie rozwiązania są powszechnie stosowane w innych krajach. Rząd daje bon na dofinansowanie opieki i w ten sposób dopłaca do ubezpieczenia opiekuna.

Badania pokazują, że obowiązki opiekuńcze na ogół skupiają się na kobietach w rodzinie – córkach, synowych, wnuczkach. Najczęściej to one są obciążone niemal wyłącznie i na ogół muszą odłożyć obowiązki zawodowe i poświęcić się opiece. To błąd – uważa Marcel Andino Velez. Jego zdaniem opieka to praca zespołowa i aby mogła się udać, należy budować zespół wparcia. Gromadzić wokół siebie partnerów, żeby łatwiej było podzielić się rolami i rozplanować obowiązki.

Ale tu wchodzimy w sferę najtrudniejszą – bo o ile kwestie braku przygotowania do roli opiekuna można szybko nadrobić, najtrudniej jest psychicznie pogodzić się z tym, że życie ulega radykalnej zmianie. – To nie było tak, że byłem przywiązany do taty, trzymaliśmy się za rękę i przytulaliśmy się. Przez długie lata widywaliśmy się niemal wyłącznie w niedzielę na obiedzie. Z czasem zacząłem się godzić na bliskość i coraz więcej czasu spędzać wspólnie. Jak musiałem mu w którymś momencie zmienić pampersa, musiałem się przełamać, że to kolejny krok, tak wygląda życie. Zrozumiałem, że to nie jest uwłaczające zajęcie, bo to jest istota człowieczeństwa – Velez dzieli się przemyśleniami.

Definicja dobrej córki

Gdy artysta stawia rzeźbę w przestrzeni miejskiej, to w projekcie wcale nie chodzi o to, żeby ta rzeźba powstała i stanęła. Do sukcesu potrzebny jest plan, budżet, masa papierów, zezwoleń, badań i opinii. Dokładnie tak samo jest z opieką nad osobą podległą. Kiedy Velez po wyjściu ojca ze szpitala dostał sześć skierowań do różnych specjalistów i na kilka różnych badań, zdał sobie sprawę że aby podołać temu, potrzebny jest projekt menadżer, który skoordynuje wszystkie działania.

– Do tego czasu myślałem, że opieka jest jedynie afektywna – polega na nakryciu kocem, podaniu jedzenia, zrobienia zakupów i czułej rozmowie. To oczywiście też, ale żeby skoordynować wizyty, leki, badania nie potrzeba komponentów emocjonalnych, bo często to czysta ekonomia. Tym może zajmować się osoba z zewnątrz.

Jednak w Polsce mentalna definicja dobrej córki czy syna obejmuje oczekiwanie, że na starość wszystkim się zajmie. Ale właściwie dlaczego ma się na tym znać? Albo po co ma wybijać głową mur, skoro inni już mają na to sprawdzone sposoby? Być może lepiej, żeby dziecko przyszło z wizytą, zjadło razem lody i poszło na spacer, zamiast spalać energię na wyszukiwaniu lekarzy i innych koniecznych usług – mówi Marcel Andino Velez. Żeby wytłumaczyć opinii publicznej czym się zajmuje, nazwał swój zawód koordynatorem opieki geriatrycznej.

– Znalazłam wywiad z prof. Tomaszem Grodzickim, geriatrą z UJ, który opowiadał, że taka osoba jest niezbędnym elementem systemu opiekuńczego. W USA takie profesjonalne usługi istnieją od lat 70. , a takiego pracownika nazywa się profesion relative czyli zawodowy członek rodziny – twierdzi Velez.  

Mimo wzrostu zainteresowania pracą koordynatora, wciąż obserwuje pewne bariery.

Największym oporem jest psychologia polskiej rodziny, działającej na ogół w dynamice psycho –społecznej. Członkowie w obliczu kryzysu, jakim jest konieczność opieki nad seniorem, często nie potrafią się komunikować. Żyją w żalu, wzajemnych, niewypowiedzianych pretensjach, w poczuciu winy i wyrzutach sumienia. To bywa tematem tabu i powoduje, że opieka staje się jeszcze bardziej skomplikowana, zawiła, ale też męcząca i trudna emocjonalnie.

– Większość osób po 70 w Polsce cierpi na silny lub łagodny syndrom PTSD, czyli przewlekły stres pourazowy. Wielu pamięta wojnę, inni biedę tuż po, a potem niełatwy czas PRLu. To rodzi poczucie winy, bycia ofiarą, poświęcenie, jest przyczyną napięć. To dlatego starsze osoby nie chcą nikogo do pomocy. Wolą, żeby córka czy syn wrócili nawet z Australii, byle by tylko nie być zdanym na innych, obcych. Są nieufni, wychowani w przekonaniu, że obcy to wróg bo może okraść, skrzywdzić, nigdy się nie zajmie tak dobrze, jak własne dziecko. Ale to jest nieprawda. W praktyce gdy starsi ludzie zetkną się z profesjonalnym opiekunem, to okazuje się, że szybko nawiązują nić zaufania i sympatii. Okazuje się, że nie musi być więzów krwi żeby komuś zaufać i podzielić się intymnością. Podobne odczucia odczarowują się w szpitalu. Wielu sądzi, że szpital to przedsionek piekła. Ale na miejscu okazuje się, że te słabo opłacane pielęgniarki, biedne, przemęczone, mające wiele trosk, a mimo to opiekują się pacjentami, na ile mogą. I są dla nich dobre.

– Oczywiście, że system w Polsce bywa potworny i nieludzki. Ale zaskakująco dobrze działa sektor samorządowy pomocy  społecznej. Pomoc społeczna w powszechnym przekonaniu jest stygmatyzująca, kojarzona z patologią, przemocą i biedą. Tym czasem na własnej skórze odkryłem, że to skarbnica praktycznej wiedzy. Swoim klientom zawsze radzę, żeby zadzwonili do lokalnego MOPSu, bo tam wiedzą więcej, choćby to, gdzie znaleźć opiekunkę, wynająć specjalistyczne łóżko czy wózek – opowiada Marcel Andino Velez.

Zapewnia, że nie ma żadnych złych doświadczeń w kontaktach z pomocą społeczną, a samorządy są najlepiej działającym elementem systemu.  

Zgoła inaczej z kolei wygląda doświadczenie z sektorem prywatnym.

– Wiele razy odbijałem się od ściany. Usługi prywatne są nieadekwatne, nierozwinięte, produkt jest niedostosowany do potrzeb i jest złej jakości – krytykuje. Na rynku powstaje sporo inicjatyw, ale niewiele z nich się przyjmuje. Zdaniem Veleza brakuje tak prostych a zarazem praktycznych inicjatyw, choćby prowadzonych przez przedsiębiorstwa społeczne lub szeroko rozumiany trzeci sektor, jak dzienne domy opieki, działające tak, jak przedszkola. Czyli opiekun mógłby zostawić pod opieką rodzica na kilka godzin, a po południu odebrać go.

Jestem opiekunem

Ale jak sobie poradzić mentalnie, gdy spada na nas obowiązek opieki nad podległym seniorem?

– Żeby podołać roli opiekuna, trzeba powiedzieć głośno patrząc w lustro – jestem opiekunem. I zmierzyć się z nową rzeczywistością – radzi Marcel Andino Velez. Nie należy niczego ukrywać, bo przecież nie ma się czego wstydzić. Pomoże, jeśli zwierzymy się pracodawcy. Zrobimy pewien comming out i na przykład wrzućmy zdjęcie na fb czy Instagram, że opiekujemy się mamą i tatą. – Wyznaj, że jesteś czasowo mniej wydajny, ale jeżeli pracodawca cię szanuje, musi cię wesprzeć. Warto też porozmawiać z lekarzem prowadzącym rodzica. Powinien zapytać, jak radzi sobie opiekun, czy wytrzymuje stres, dobrze śpi, zdrowo je – radzi Velez. Jego zdaniem dobrym pomysłem jest także skorzystanie z grupy wsparcia. Tam uczestnicy uczą się nie oceniać. Można opowiedzieć o najgorszych swoich emocjach. – Nie jesteśmy aniołami. Jesteśmy przemęczeni, mamy straszne myśli. To dla nas trening z człowieczeństwa. A jeśli nie jesteśmy w stanie się poświęcić, korzystajmy z usług profesjonalistów – poleca.

I tu zwraca uwagę na kolejny paradoks systemu, który nie widzi potencjału opiekunek i opiekunów, którzy po latach opieki nad własnymi bliskimi , mają duży problem z powrotem na rynek pracy. – Okoliczności zmusiły te osoby, żeby przeszły na zbyt wczesną i zbyt niską emeryturę. A przecież te osoby zdobyły wielkie i bezcenne doświadczenie i stały się specjalistami. Póki co system tego nie wychwytuje. Dla mnie to cenny pracownik. Im bardziej będą rosły potrzeby, tym bardziej będą doceniani jako zawodowcy – analizuje.

I kwituje – wielu z nas stanie przed wyzwaniem jakim jest opieka nad bliskim seniorem. W naszym interesie więc jest, aby z jednej strony zawczasu przygotować się mentalnie i logistycznie do tej roli, a z drugiej strony, aby wymuszać na systemie zmiany na lepsze. Takie inicjatywy edukacyjno- informacyjne powinien promować trzeci sektor, media, użytkownicy socjalmediów. Ale żeby zmieniać system, musimy zacząć od siebie.


Agata Jankowska – redaktorka prowadząca portal Ekonomiaspoleczna.pl. Dziennikarka specjalizująca się  w tekstach o tematyce społecznej. Wieloletnia autorka tygodnika Wprost, wcześniej związana z Przekrojem, publikowała również w Wysokich Obcasach oraz Elle. 

KOMENTUJ: