W Spichlerzu pospolite ruszenie

W Spichlerzu pospolite ruszenie

– Zapraszamy do współpracy wszystkich producentów i dystrybutorów. To doskonały sposób, żeby wykorzystać towary z krótkim terminem ważności, które w innym wypadku trzeba by było wyrzucić, a producent musiałby zapłacić za ich utylizację. Do tego to świetna reklama i zysk dla wizerunku marki – mówi Mikołaj Rykowski, prezes fundacji Wolne Miejsce, pomysłodawca i założyciel pierwszego w Polsce sklepu socjalnego Spichlerz.

W grudniu otworzyliście w Katowicach pierwszy w Polsce sklep socjalny. Skąd taki pomysł?

Formuła sklepu socjalnego jest znana w wielu państwach Europy i Ameryki Północnej. My wzorowaliśmy się na sieci sklepów SOMA (Social Market) w Wiedniu, gdzie w samym mieście działa 16 takich punktów. W styczniu zeszłego roku wraz z wiceprezydentem Katowic Marcinem Krupą i kilkoma radnymi pojechaliśmy z delegacją do przedstawicieli sieci SOMA, żeby dowiedzieć się wszystkiego, co potrzebne, by taki model wdrożyć również w Polsce. Po powrocie bezzwłocznie zabraliśmy się do pracy.

Czyli to efekt kooperatywy samorządu z NGO.

Żeby realizacja tego modelu mogła się udać, konieczna jest współpraca z samorządami. W Katowicach urząd miasta przekazał nam do dyspozycji lokal i pokrył koszty koniecznego remontu oraz przystosowania obiektu do potrzeb osób starszych i z niepełnosprawnościami. W ten sposób odpadł nam duży koszt wynajmu, na który sklep socjalny raczej nie ma szans zarobić. Konieczne było też dostosowanie lokalu do obecnych standardów wymaganych ze względu na pandemię.

A co z kosztami wyposażenia?

Pomogli nam różni producenci. IKEA podarowała wszystkie potrzebne meble, dostaliśmy nowe okna i szyby, SOMA wysłała nam tira załadownego potrzebnym sprzętem chłodniczym. Dostaliśmy też sprzęt baristyczny, bo gdy sytuacja epidemiologiczna na to pozwoli, otworzymy kawiarenkę. To było pospolite ruszenie. Gdy firmy dowiadywały się, co robimy i w jakim celu, chętnie przyłączały się do działania, wspomagały nas, dawały znacznie niższe ceny. Dzięki temu 10 grudnia 2020 roku otworzyliśmy pierwszy Spichlerz, bo tak nazwaliśmy sieć naszych sklepów.

Sieć?

Pomysłem natychmiast zainteresowały się inne miasta i miejscowości. Już mamy zamówienia na otwarcie sklepów w Dąbrowie Górniczej, Radomiu, Łodzi, Warszawie, Kołobrzegu. Mamy nadzieję, że w krótkim czasie powstanie na terenie całej Polski kilkanaście takich sklepów, a wkrótce powstaną one w każdym większym mieście. Samorządy same się do nas zgłaszają z zapytaniem, a my chętnie dzielimy się wiedzą i praktyką, którą wcześniej też ktoś nam przekazał. Przetarliśmy szlaki, pokonaliśmy trudności, popełniliśmy i naprawialiśmy błędy. Teraz powinno być już tylko z górki.

Co można kupić w Spichlerzu?

Wszystko, co jest potrzebne do codziennego życia. Proponujemy duży wybór warzyw i owoców, bo zależy nam na propagowaniu zdrowego odżywiania. Mamy mrożonki, nabiał, wędliny, wybór produktów suchych. Właściwie wszystko, co potrzebne do wyżywienia rodziny. Do tego także podstawowe artykuły chemiczne – mydła, proszki, płyny. Wszystko w niskich cenach. Chleb można kupić za 50 groszy, kilogram cukru za złotówkę. Mamy także nową odzież – kurtki, swetry, piżamy, obuwie, które natychmiast się wyprzedały. Wszystkie tekstylia kosztują nie drożej niż 10 złotych.

Skąd pozyskujecie towar?

Mamy duże doświadczenie we współpracy z producentami i dystrybutorami. Od lat organizujemy Kolacje Wigilijne, Śniadania Wielkanocne, gotujemy dla potrzebujących nawet na 20 tysięcy osób. Zatem w dużej mierze bazujemy na wypracowanych już relacjach. Oczywiście zachęcamy wszystkich producentów i dystrybutorów do współpracy. To doskonały sposób, żeby wykorzystać towary z krótkim terminem ważności, które w innym wypadku trzeba by było wyrzucić, a producent musiałby zapłacić za utylizację. Do tego to świetna reklama i zysk dla wizerunku marki. W specjalnej gablocie umieszczamy logotypy wszystkich firm, które przekazały nam produkty.

Czy towary są przekazywane na zasadzie darowizny?

Tak, podpisujemy akt darowizny, a my jako organizacja możemy te produkty wprowadzić w obieg. Prawo na szczęście już jest przystosowane do takich działań, choć z przyjaciółmi parlamentarzystami planujemy wprowadzić kilka wygodnych zmian.

Jakich zmian?

W innych krajach sklepy mogą przedłużać termin ważności produktów poprzez ich zamrożenie. To praktyka, którą każdy z nas stosuje w domu. Wiadomo, że jeśli nie zjemy ryby lub szynki w określonym czasie, możemy ją po prostu zamrozić i zjeść nawet za kilka tygodni. Takie pozwolenie byłoby dla nas wygodne, bo jeśli na przykład dostaniemy ciężarówkę mięsa lub ryb, które trzeba zjeść w ciągu dwóch dni, nie zdążymy sprzedać całego asortymentu i część się zmarnuje. Polska stoi na czele państw, które marnują najwięcej jedzenia. Rocznie wyrzucamy średnio 95 milionów ton dobrej żywności! Ktoś to zobrazował i to tyle, ile zmieściłoby się w wagonach pociągu ustawionego wzdłuż całej granicy Polski, łącznie z granicą morską.

Porozmawiajmy o szczegółach działania sklepu. Kto w nim pracuje?

W Katowicach pracuje pięć osób – kierowniczka i kasjerzy. Zatrudniliśmy tych, którzy dotychczas byli naszymi wolontariuszami. To sprawdzeni ludzie, empatyczni, znający ludzkie potrzeby i problemy. Część z nich straciła pracę w trakcie pandemii, a dzięki zatrudnieniu w sklepie ich sytuacja nie stała się dramatyczna. To dzięki pracownikom w sklepie panuje przyjazna, domowa atmosfera. Klienci oprócz tanich zakupów mogą liczyć na życzliwą rozmowę i pomoc, jeśli ta jest potrzebna.

Czy każdy może być klientem?

Sklep jest otwarty w tygodniu od dziewiątej do piętnastej, a w środy do osiemnastej. I dodatkowo w co drugą sobotę. Naszym klientem może zostać każdy, kto korzysta z pomocy społecznej i ma zaświadczenie z MOPS-u. Ale nie tylko. Zapraszamy również tych, którzy wykażą dochód miesięczny niższy niż 1400 złotych oraz naszych podopiecznych i wolontariuszy. Seniorom powyżej 75. roku życia oferujemy zakupy na telefon, które wolontariusz dostarczy pod drzwi.

To niezręczne pytanie, ale nie boicie się, że ktoś będzie chciał oszukać system i na przykład dużo i tanio kupić, a potem drożej sprzedać?

To zrozumiałe pytanie. Jesteśmy w Polsce i obok wszystkich naszych wspaniałych cech narodowych występuje także pokracznie rozumiana „przedsiębiorczość” . Żeby temu zapobiec, wprowadziliśmy limity na niektóre towary. Zakupy u nas można zrobić tylko raz dziennie, za sumę nie większą niż 100 złotych. Zresztą, żeby u nas tyle wydać, trzeba się naprawdę postarać. Jednorazowo można kupić na przykład jeden bochenek chleba, jeden cukier, ale na warzywa nie ma limitu, bo zależy nam, żeby każdy jadł ich jak najwięcej. Na razie jednak nie zanotowaliśmy ani jednej próby przekrętu lub szemranej sytuacji. Mam wrażenie, że wszyscy zrozumieli ideę i docenili możliwości, jakie za sobą niesie.

Czy korzystacie z jakiegoś systemu do sprawdzania uprawnień?

Już pracujemy nad tym, żeby nasi klienci na podstawie potrzebnych zaświadczeń dostawali specjalną sklepową kartę, tak jak to się odbywa w hurtowych sklepach typu Makro czy Selgros. Przy jej okazaniu kasjer nie tylko będzie miał gwarancję, że dana osoba może u nas zrobić zakupy, lecz także otrzyma wgląd w historię zakupów. To usprawni i ułatwi nam pracę. Taki system oczywiście nie jest tani, ale już zgłosiła się firma, która nam w tym pomoże.

Jaki klienci reagują na taką formułę sklepu?

Są zachwyceni. To dla wielu okazja, żeby spróbować produktów, do których dotychczas nie mieli dostępu, takich jak krewetki, drogie ryby czy egzotyczne owoce. Podczas sklepowych rozmów wyrażają wdzięczność i szczere wzruszenie. Tym, co może zaskoczyć, jest reakcja seniorów, którzy mówią, że w Spichlerzu czują się bezpiecznie i komfortowo. W dyskontach i innych sklepach boją się promocji, rabatów, pod którymi leży jakieś drugie, ukryte dno. Często nie rozumieją proponowanych bonifikat, boją się, że wpadną w pułapkę, przepłacą lub zostaną oszukani. U nas zasady są proste – nic nie będzie kosztować więcej niż 50% wartości rynkowej.

Czasem, gdy rusza nowa inicjatywa pomocowa, lokalni mieszkańcy protestują ze strachu przed ewentualnym zagrożeniem ze strony osób z tak zwanych gorszych środowisk. Wy nie mieliście tego problemu?

Zanim otworzyliśmy sklep, dochodziły do nas pojedyncze uwagi tego rodzaju. Wiedzieliśmy jednak, że obawy te nie są uzasadnione. Spichlerz niczym przecież nie różni się od normalnego sklepu. Przeciwnie, myślę, że jest ładniejszy i bardziej reprezentacyjny, bo wszystko tu jest nowe i estetyczne. Pierwszego dnia przed otwarciem zgromadził się przed lokalem tłum kilkuset osób. Wtedy wyglądało to groźnie, ale to był jednorazowy incydent wynikający z ciekawości nowym wydarzeniem w okolicy. Od tego czasu nie mamy właściwie kolejek, chociaż zgodnie z obostrzeniami możemy wpuszczać w jednym czasie określoną liczbę osób.

Wiem, że oprócz standardowej działalności sprzedażowej planujecie w przyszłości inne formy pomocy.

Wspominałem o kafejkach, które – miejmy nadzieję – już niedługo będą mogły działać przy każdym sklepie. To będzie miejsce spotkań towarzyskich, gdzie nie tylko będzie można wypić dobrą kawę i zjeść ciastko, ale przede wszystkim porozmawiać z ludźmi, zapoznać się. Osoby korzystające z pomocy socjalnej rzadko mogą sobie pozwolić na luksus wyjścia do restauracji czy modnej kawiarni, a przecież miejsce, gdzie można się zrelaksować, spotkać i do woli wygadać, potrzebne jest każdemu. Chcielibyśmy także czynnie promować ideę zero waste. Dlatego, gdy tylko sytuacja na to pozwoli, będziemy w weekendy wspólnie gotowali z klientami dania z tych produktów, które nie wytrzymają do poniedziałku. To będą dania zdrowe, pełnowartościowe, bo oprócz tego, że nie chcemy marnować żywności, chcemy nauczyć naszych klientów, jak zdrowo gotować i jeść. Mamy nadzieję, że jeśli zobaczą, że da się zrobić zupę, gulasz, jednogarnkową, zdrową potrawkę w skali makro, spróbują powtórzyć to we własnych domach.

Czy jeśli inni zechcą pójść w wasze ślady i też otworzyć podobne sklepy, to będzie dla was niechciana konkurencja?

Każdemu, kto jest zainteresowany otwarciem sklepu socjalnego, służymy naszą wiedzą i pomocą. Darmo dostałeś, darmo oddaj, a przecież nam też na początku ktoś pomógł. Nie ma mowy o konkurencji, bo jak wspomniałem, w Polsce marnujemy tyle żywności, że swobodnie da się nią obdarować wszystkich chętnych. Jeszcze i tak zostanie!

Agata Jankowska – redaktorka prowadząca portal Ekonomiaspoleczna.pl. Dziennikarka specjalizująca się  w tekstach o tematyce społecznej. Wieloletnia autorka tygodnika Wprost, wcześniej związana z Przekrojem, publikuje również w Wysokich Obcasach oraz Elle. 

KOMENTUJ: