Spis nie całkiem powszechny

Spis nie całkiem powszechny

„Uczestnicząc w Narodowym Spisie Powszechnym Ludności i Mieszkań 2021, wpłyną Państwo bezpośrednio na rozwój społeczno-gospodarczy swojej gminy i poprawę warunków życia jej mieszkańców. Z wyników spisu będzie korzystać każdy z nas!”. Tak Główny Urząd Statystyczny zachęca do obowiązkowego udziału w spisie powszechnym w liście, który powinien trafić do wszystkich skrzynek w kraju. Nie każdemu jednak się poprawi. Nie każdy skorzysta tak samo z dobrodziejstwa, które ma ze sobą nieść spis. Wreszcie, nie każdy z nas będzie mógł spisać się na równych zasadach.

Różnorodność grup zwracających uwagę na problemy ze spisem robi wrażenie. Od ekspertów w dziedzinie bezpieczeństwa, którzy zauważyli, że łatwo w formularzu podać się za inną osobę (wystarczy znać jej numer PESEL i nazwisko panieńskie matki), do adwokatów spraw środowisk LGBT+, których niektórzy przedstawiciele nie mogą (bo formularz na to nie pozwala) podać o sobie prawdziwych informacji. Od członków mniejszości religijnych i etnicznych, którzy czują się dyskryminowani, do bezdomnych, z których wielu po prostu nie może się spisać, choć teoretycznie również oni mają taki obowiązek.

Płcie są dwie…

Już na początku formularza możemy spotkać trudności, zdaniem niektórych zmuszające nawet do popełnienia przestępstwa. Chodzi o pozornie proste pytanie o płeć. O ile dla większości odpowiadających wybór pomiędzy możliwościami „kobieta” i „mężczyzna” nie będzie problematyczny, o tyle w 2021 roku wiemy już na tyle dużo o identyfikacji z płcią, by zdawać sobie sprawę, że pewien odsetek badanych nie będzie mógł z dwóch opcji wybrać tej, która prawdziwie ich opisuje. Zgodnie z art. 56 ustawy o statystyce publicznej za podanie w spisie nieprawdy grożą dwa lata więzienia. To więc nie tylko kwestia dyskryminacji, to także – przynajmniej w teorii – realne zagrożenie karą dla kogoś, kto w formularzu po prostu nie znajduje właściwego dla siebie określenia.

„Nie jest powszechnym spis, który celowo, świadomie przewiduje wymazanie ludzi i ich sytuacji społecznej i rodzinnej. Taki spis jest jeszcze jednym instrumentem reprodukowania dyskryminacji. Nie odzwierciedla jednak rzeczywistości” – komentowała tę sprawę w portalu OKO.press karnistka prof. Monika Płatek.

Z tego powodu kilkadziesiąt organizacji zajmujących się ochroną praw osób LGBT+ wystosowało do prezesa GUS-u list otwarty. Zwracają w nim między innymi uwagę na sytuację osób transpłciowych, które rozpoczęły procedurę formalnego uzgodnienia płci. Przed jej zakończeniem nie są w stanie w spisie wybrać płci innej niż ta zakodowana w numerze PESEL, a wtedy formularz wskaże błąd. Tłumaczą również, że transpłciowość nie ma jedynie podłoża psychicznego, nie jest tym bardziej niczyim „widzimisię”, jest natomiast opisana jako zespół cech związanych także z czynnikami genetycznymi, endokrynologicznymi, neurologicznymi i neurofizjologicznymi. „…zgodnie z przepisami prawa osoby transpłciowe i niebinarne muszą mieć możliwość udziału w Spisie Powszechnym zgodnie ze swoją tożsamością. Tymczasem obecny kształt formularza nie pozwala na to […]” – czytamy w liście.

Dyskryminacja osób, które nie identyfikują się ani jako kobieta, ani jako mężczyzna, nie uderza wyłącznie w te osoby. Autorzy spisu, odrzucając choćby prostą możliwość zaznaczenia w rubryce „płeć” opcji „inna”, sami siebie pozbawiają ważnego narzędzia badawczego. Dzięki niemu można by jednoznacznie stwierdzić, jak wielu spośród mieszkańców Polski to osoby transseksualne, niebinarne, genderfluid etc. Jeśli nawet nie z podziałem na wszystkie zidentyfikowane możliwości, to po prostu można by odpowiedzieć na pytanie: jak wielu spośród mieszkańców Polski nie uważa się jednoznacznie ani za kobietę, ani za mężczyznę.

Czy GUS-u nie interesują dane, za które wiele dałby każdy socjolog?– To po prostu sposób niezauważania jakiejś sfery. To, o co pytamy, a o co nie, to absolutnie świadoma decyzja – tłumaczy socjolożka dr Helena Chmielewska-Szlajfer, adiunkt w Akademii Leona Koźmińskiego. I dodaje: – Spisy powszechne dają podstawowe informacje populacyjne, które pozwalają przygotowywać sondaże na najbliższą dekadę. Jeśli jakiegoś pytania nie zadamy, to po prostu nie zdobędziemy wiedzy w danym obszarze. Automatycznie pomijamy ten problem. Podobnie we francuskim spisie pomija się pytania o rasę i etniczność. Wynika to z historii tego kraju, historii jego rasizmu.

…a małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny

W przytoczonym liście czytamy też o problemie osób, które poza granicami Polski wzięły ślub z przedstawicielem tej samej płci. Gdyby zagrożenie karą więzienia za podanie nieprawdziwych informacji traktować serio, powinny one na poważnie zastanowić się, może nawet skonsultować z prawnikiem, czy w świetle polskich przepisów są stanu wolnego, czy są w związku małżeńskim. Autorzy listu piszą, że choć dotąd organy administracji w naszym kraju nie uznawały takich małżeństw – mimo że zostały one legalnie zawarte za granicą – trudno wysnuć z tego jednoznaczne wnioski: „Z przepisów prawa ani praktyki jego stosowania nie wynika jednak jednoznacznie czy osoby te są stanu wolnego, a w konsekwencji czy mogłyby np. zawrzeć kolejny związek małżeński na terytorium Polski z osobą innej płci od ich płci metrykalnej. Obecnie, przy wypełnianiu Spisu osoby te, funkcjonujące w próżni prawnej, mogą mieć uzasadnione wątpliwości, czy skoro zawarły związek małżeński za granicą, mogą być uznane za osoby stanu wolnego. Taki stan rzeczy w sposób niedopuszczalny obarcza obywateli i obywatelki odpowiedzialnością za samodzielne wskazanie jakiego stanu cywilnego są w świetle polskiego prawa, przy jednoczesnym ryzyku, że za podanie danych nieprawdziwych zostanie im postawiony zarzut z art. 56 ustawy o statystyce publicznej”.

Śląsk śląski czy polski

„Ślązacy są największą nieuznawaną mniejszością narodową w Europie” czytamy na prowadzonej przez Ruch Autonomii Śląska stronie www.spis-powszechny.pl. Podczas spisu w 2011 roku narodowość śląską zadeklarowało 847 tys. osób, niemal pięciokrotnie więcej niż dziewięć lat wcześniej; ponad połowa z nich (431 tys.) wskazało ją jako pierwszą, co znaczy, że nie identyfikują się przede wszystkim jako Polacy (albo, co na Śląsku nie było przecież rzadkością, Niemcy), ale właśnie jako Ślązacy. Ponad pół miliona osób mówi w domu po śląsku, choć Polska nie uznaje go za język – to wyliczenia przedstawione na założonej przez RAŚ stronie. Jednak najważniejsza jest instrukcja tłumacząca, jak w trwającym spisie zadeklarować śląską narodowość. Nie ma jej bowiem na gotowej liście narodowości. Poza polską są między innymi narodowości: niemiecka, rosyjska, ormiańska, tatarska, żydowska czy karaimska. Śląskiej brakuje. Stąd wskazówki na stronie RAŚ: wybierz „inna”, następnie dopisz „śląska”. – Brak narodowości śląskiej w spisie to niewątpliwe szykany, nie można wybrać jej z listy, tylko wpisać ręcznie. Uważam, że to z obawy o to, że okazałoby się, że narodowość śląska jest największą mniejszością narodową w Polsce. Można wskazać narodowość karaimską, i bardzo słusznie, cieszę się, że są tu jacyś Karaimi, ale ich jest kilkuset, to maleńka grupa. Mimo tego oni mają ten wybór, a my nie. Nie mogę tego odczytywać w inny sposób niż jako akt wrogości wobec nie tyle Ślązaków, co do istnienia Ślązaków w Polsce – komentował na antenie radia TOK FM pochodzący ze Śląska pisarz Szczepan Twardoch. Można jedynie spekulować, o ile większa byłaby grupa deklarująca narodowość śląską, choćby jako drugą, gdyby taka propozycja znajdowała się na liście. Że byłaby większa, jest właściwie pewne. Z podstaw metodologii badań społecznych wiadomo, że tak zwana kafeteria (lista gotowych dostępnych opcji) wpływa na wynik badania. Powinno się jednak udać zbadać, czy nastroje w regionie się zmieniły – 10 lat temu 847 tys. osób przy pytaniu o narodowość też wskazywało najpierw „inne”, potem „śląska”, o bycie „statystycznym Ślązakiem” nie było więc łatwiej.

O deklarowanie narodowości innej niż polska apelują też na Kaszubach. „Kaszubska” także bowiem nie znalazła się na przygotowanej liście, mimo że to jedyna w Polsce grupa etniczna, która zgodnie z prawem może posługiwać się własnym językiem. Kto był na Kaszubach, ten czytał nazwy miejscowości na tabliczkach informacyjnych pisane w języku regionalnym. Tu jednak sprawa nie jest tak gorąca, komentarze nie są tak zdecydowane, raczej też nie mówi się o tym, że to szykany czy dyskryminacja. Powody są co najmniej dwa. Pierwszym jest historia, której ścieżki bywały tu kręte, nie tak jednak, jak na Śląsku, gdzie ludzie „migrowali”, nigdy się nie przeprowadzając; w XX wieku ziemia pod ich stopami raz była polska, raz niemiecka (czy pruska), potem znów polska i znów niemiecka, a oni, mimo tych zmian, często czuli się przede wszystkim Ślązakami. Dowód na istnienie tak silnej tożsamości narodowej poznaliśmy w spisie sprzed 10 lat, gdy nie tylko ponad 430 tys. osób określiło się przede wszystkim jako Ślązacy, ale gdy jednocześnie 376 tys. badanych nie wskazało żadnej innej narodowości (nie uważają się za Ślązaków najpierw, a potem Polaków; są Ślązakami i tyle, z Polską się nie identyfikują). Wśród 233 tys. zdeklarowanych Kaszubów jedynie 16 tys. nie wskazało, że są jednocześnie Polakami.

O swoje upominają się też polscy Niemcy. Zwracają uwagę na to, że ich języka nie użyto w materiałach zachęcających do udziału w spisie. Plakaty i ulotki przygotowano bowiem nie tylko po polsku, lecz także po: kaszubsku, łemkowsku, czesku, ukraińsku, rosyjsku i słowacku, ale nie po niemiecku. Tymczasem zgodnie z ustawą o mniejszościach, w Polsce żyją przedstawiciele dziewięciu mniejszości narodowych i czterech etnicznych. To właśnie według tego spisu przygotowano listę dostępnych w spisie narodowości. – Mniejszość niemiecka jest największą z uznanych w Polsce – zwracał uwagę przewodniczący Związku Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce Bernard Gaida w rozmowie z „Deutsche Welle”. Jego sprzeciw budzi też sposób, w jaki do udziału w spisie zachęcał marszałek województwa śląskiego. „Spisz się jak Powstańcy. Głosuj za Polską” – namawiał Jakub Chełstowski. – Pan marszałek powinien być neutralny i propagować sam spis, a nie próbować wpływać na odpowiedzi ludzi – przekonuje Gaida. I przypomina, że w 1921 roku w plebiscycie 60% mieszkańców Śląska zagłosowało za… przyłączeniem regionu do Niemiec.

Polak katolik (dotąd na 96%)

A jak to jest z wyznaniem? Czy każda ochrzczona osoba ma obowiązek określenia się jako katolik? Odpowiedź (choć pozostawiającą pewien margines wątpliwości) przynoszą „Wytyczne do samospisu w Narodowym Spisie Powszechnym Ludności i Mieszkań 2021”. To 59-stronicowy dokument tłumaczący, kto musi się spisać, a kto nie ma takiego obowiązku, zawierający instrukcje dotyczące wypełniania formularza. Czytamy w nim: „Pytanie o wyznanie NIE odnosi się do wiary (niewiary) jako takiej, lecz do odczuwanej lub formalnej przynależności (nieprzynależenia) do wyznania, która NIE wymaga uzasadnienia czy potwierdzenia uczestnictwem w praktykach religijnych, czy zaangażowaniem w życiu wspólnoty religijnej”. Czyli chodzi (raczej) nie o formalną przynależność do kościoła czy związku wyznaniowego, nie o uczestnictwo w praktykach religijnych, ale wyłącznie o poczucie identyfikacji z tym czy innym wyznaniem. Stąd inicjatywa „Chcę się liczyć” (www.chcesieliczyc.pl), zachęcająca, by zastanowić się nad zaznaczeniem w spisie opcji innej niż „katolicyzm”. W 2011 roku 7% badanych nie odpowiedziało na pytanie o wyznanie (także w tym roku nie mamy takiego obowiązku). Członkostwo w kościele rzymskokatolickim zadeklarowały niemal 34 mln osób, co dało 87,6% ogółu ludności i 96% „populacji o rozpoznanym statusie wyznaniowym” (jak ujęto to w raporcie po spisie z 2011 roku).

– Według poprzedniego spisu niemal wszyscy wyznajemy katolicyzm. To powszechne przekonanie ma ogromny wpływ na politykę i nasze życie. Rzekomo wszyscy jesteśmy w Kościele. Czy to oznacza, że Polska powinna stać się państwem wyznaniowym? Czy episkopat powinien dyktować ustawy? Przez ostatnie 10 lat wiele osób oddaliło się od religii i Kościoła katolickiego. Zastanów się, czy w rubryce „wyznanie” zaznaczać „katolicyzm”. Czas pokazać, w co naprawdę wierzymy – piszą inicjatorzy akcji „Chcę się liczyć”. Cennej nie dlatego, że może osłabić pozycję Kościoła katolickiego w Polsce (choć pewnie może), ale dlatego, że w czasie kryzysu zaufania do hierarchii i postępującej, choć ostrożnie, fali apostazji, może pomóc zarysować prawdziwy obraz polskiej religijności. Bo według kościelnych statystyk od lat praktykuje (uczestniczy w niedzielnej mszy) mniej niż 40% wiernych.

Czego oczy nie widzą

Równie interesujące, jak to, co znajduje się w spisie, jest to, czego i kogo w nim nie ma. A nie ma nie tylko osób transpłciowych i tych, które żyją w jednopłciowych małżeństwach. Nie ma też na przykład bezdomnych. Po podaniu danych osobowych należy bowiem odpowiedzieć na pytanie: „Gdzie Pan(i) mieszkał(a) w dniu 31 marca 2021 r. o godzinie 24:00”? Bez wskazania adresu nie da się przejść do kolejnych pytań. Co prawda osoby bezdomne mogą podać na przykład adres noclegowni, jednak wiele z nich, zwłaszcza gdy nie zmusza ich do tego zimowa aura, nie chce korzystać z takich miejsc. Powody są różne – od zakazu spożywania alkoholu, do przekonania, że sypia tam „patologia”. Mieszkający w namiotach, kanałach, opuszczonych budynkach, zmieniający miejsce pobytu, nawet jeśli chcą, nie są w stanie się spisać.

Niewiele też dowiemy się o poziomie życia Polaków. Nie tylko nie ma pytań o poziom zarobków (te pewnie mogłyby budzić obawy badanych), spis nie porusza też na przykład spraw edukacji (z wyjątkiem pytania o wykształcenie) – nie będzie więc danych dotyczących korzystania z placówek publicznych i prywatnych, dodatkowych zajęć i lekcji. Nie dowiemy się, jak wielu Polaków korzysta z prywatnych placówek służby zdrowia, ile wydają na takie wizyty, czy ubezpieczają się na własną rękę, czy płacą jedynie składki ZUS. Problemy osób niepełnosprawnych, dostęp do infrastruktury drogowej, transportowej, sportowej, działalność samorządów, zaangażowanie społeczne lub polityczne – białych plam na społecznej mapie Polski nadal będzie wiele. Będzie wreszcie jeszcze pytanie o wiarygodność, zwłaszcza o porównanie wyników tegorocznego spisu z poprzednimi. Bardzo trudno ocenić, jaki wpływ na odpowiedzi ma – jedyna dostępna dla zdecydowanej większości – internetowa forma spisu. Czy kontakt z rachmistrzem mógł pomóc w dokładniejszym wypełnieniu formularza, zwłaszcza tam, gdzie w grę wchodzi rozwinięcie opcji „inne” i dopisanie narodowości czy wyznania? Dla niektórych, zwłaszcza starszych osób, wypełnienie wszystkich rubryk może stanowić pewien kłopot. Inne będą uważać badanie za przykry obowiązek. Jedni i drudzy mogą chcieć mieć to po prostu szybko z głowy, bez dodawania sobie pracy przy wypełnianiu dodatkowych pól. Może jednak, przyglądając się temu inaczej, spisując się samodzielnie, będziemy bardziej skłonni udzielać szczerych odpowiedzi?

– Z wszelkich wcześniejszych badań wiemy, że osoby ankietowane lubią, by ankieterzy dobrze je postrzegali. Istnieje tu więc wpływ ankietera, próba odgadnięcia, co chciałby on usłyszeć – wyjaśnia dr Helena Chmielewska-Szlajfer. – Z drugiej strony brak swego rodzaju kontroli społecznej w postaci ankietera powoduje, że możemy nieco bardziej… szaleć. Nie wiem, czy tak wiele osób byłoby chętnych do wpisywania sobie choćby wyznania Latającego Potwora Spaghetti, patrząc w oczy ankietera… Ale dowiemy się tego.

Bez względu na te i inne wątpliwości wyniki spisu będą miały znaczenie na przykład przy podziale pieniędzy z budżetu pomiędzy samorządy czy przeznaczaniu ich na cele takie jak edukacja lub rozwój infrastruktury. „Dane zebrane w spisach służą do opracowania wielu strategii i programów rozwoju dla krajów, regionów i gmin” – pisze w swoim liście GUS. I to akurat prawda, nawet jeśli spisowi daleko do doskonałości, a ci, którzy wspomniane strategie i programy będą planowali, będą dysponowali obrazem prostszym od realnego, bo ograniczonym. W niektórych kwestiach ograniczonym na własne życzenie.


Michał Giersz
 
Dziennikarz telewizji Polsat, gospodarz programu Nowy Dzień z Polsat News, reporter. Skoncentrowany na sprawach politycznych, gospodarczych, społecznych i zagadnieniach międzynarodowych.
Po godzinach maratończyk i miłośnik podróży do Azji Południowo-Wschodniej.
 
 
 

KOMENTUJ: