Moda na odpowiedzialność

Moda na odpowiedzialność

W czasie pandemii doceniliśmy odpowiedzialne podejście do zakupów, troskę o środowisko i wzmocnienie pozycji zawodowej tych, którym grozi wykluczenie. Jak odpowiedzialnie podejść do świata mody – tłumaczy Rupa Ganguli, założycielka platformy e-commerce InclusiveTrade.com, na której sprzedawane są ubrania lokalnych marek z całego świata. Rozmawiała Joanna Socha.

Rupa Ganguli, specjalistka do spraw handlu i przedsiębiorczyni z ponad dwudziestoletnim doświadczeniem w branży tekstylnej, opowiada o wpływie pandemii koronawirusa na popularność odpowiedzialnej mody. Podpowiada również, jak rozpoznać, co naprawdę kryje się za słowem „odpowiedzialność” używanym dziś przez tak wiele marek modowych. Inclusive Trade to anglojęzyczna platforma, która umożliwia dokonywanie zakupów według czterech głównych kryteriów, jakimi są: wspieranie lokalnych społeczności, troska o środowisko, wzmocnienie pozycji kobiet i zachowanie umiejętności rzemieślniczych. Model biznesowy platformy polega na podziale zysku. Jak tłumaczy Rupa Ganguli, Inclusive Trade uzgadnia z partnerami zasady podziału przychodów z dokonanych poprzez platformę zakupów. Obecnie Inclusive Trade dociera do około trzech tysięcy powracających klientów i oferuje im produkty około 25 marek z różnych części świata.

Globalna pandemia wpłynęła na światowy biznes, a szczególnie na drobnych rzemieślników i artystów w krajach rozwijających się. Czy twoja współpraca z partnerami biznesowymi na platformie Inclusive Trade ucierpiała wskutek COVID-19?

Rupa Ganguli: Niestety tak. Zanim wybuchła pandemia, rozpoczęliśmy rozmowy z różnymi markami z Azji na temat potencjalnej współpracy. Z powodu pandemii proces nawiązania współpracy uległ opóźnieniu. Inclusive Trade to platforma e-commerce, która powstała na bazie zaufania. Od początku staraliśmy się bardzo świadomie i konkretnie podchodzić do kwestii wpływu, który mają oferowane przez nas produkty. Klienci wracają do nas, bo nam ufają. Nie możemy ich teraz stracić, musimy być ostrożni. Dlatego marki, które z nami współpracują, muszą przejść przez standardowy proces, na przykład prosimy je o próbki, testujemy materiały, sprawdzamy, czy mają certyfikację. Niestety ze względu na COVID-19 przesyłki międzynarodowe nie działają teraz tak sprawnie, jak wcześniej. Jeśli czegoś nie udało nam się zamknąć do połowy marca, nie możemy tego sfinalizować i nie możemy w związku z tym przyjąć tych ludzi, sprawdzić ich produktu, przetestować go. Serwisy kurierskie co prawda działają,ale są bardzo drogie, a w przypadku drobnych produktów wysyłanych za granicę – zwyczajnie nieopłacalne.Około dziesięciu firm, z którymi mieliśmy współpracować, jest teraz w stanie zawieszenia. Pomimo przeciwności, chcemy wesprzeć tych lokalnych twórców w inny sposób. Staramy się wykorzystywać kanały on-line do promocji i wsparcia ich działalności. Jeżeli znamy artystę, projektanta czy rzemieślnika tworzącego piękne produkty w odpowiedzialny sposób, chcemy, żeby był on obecny na naszej platformie. Chcemy o takich osobach mówić, wspierać je i chcemy też, żeby one wspierały nas. Mamy grupę na Facebooku „I shop by impact” (kupuję kierując się wpływem – przyp. red.), na której zamierzamy opowiadać historie tych twórców, a także oferować im możliwość dzielenia się swoimi pasjami. Jeżeli na przykład jakiś twórca chciałby przeprowadzić miniszkolenie czy warsztat on-line na wybrany temat, umożliwiamy to. W ten sposób przedsiębiorcy mogą znaleźć potencjalnych klientów czy partnerów.

A jak pandemia wpłynęła na funkcjonowanie twojego biznesu?

Przed pandemią zaczęliśmy podejmować działania, żeby dotrzeć do lokalnych marek, artystów czy rzemieślników, mających pozytywny wpływ na jeden z trzech celów zrównoważonego rozwoju ONZ. Cel piąty, który dotyczy równości płci, cel dwunasty, który odnosi się między innymi do transparentności działań, oraz cel trzynasty dotyczący klimatu. Jakiś czas temu zwróciliśmy się do ONZ z prośbą o otrzymanie zgody na używanie oficjalnych logotypów SDG (sustainable development goals – przyp. red.). Wytłumaczyliśmy, że mamy wpływ na te trzy cele. Około trzech miesięcy temu otrzymaliśmy autoryzację uprawniającą nas do używania logotypów. Zatem, pomimo pandemii osiągnęliśmy sukces.

Oczywiście mamy olbrzymie cięcia, ponieważ nie możemy odświeżyć naszych zapasów. Niektórzy z dostawców, którzy mieli wysłać nam nowe, gotowe już kolekcje, nie mogą tego zrobić, bo nie mogą wysłać produktów z państwa, z którego pochodzą. Nie organizujemy też wydarzeń, podczas których pozyskiwaliśmy nowych klientów. Do tego dochodzi fakt, że ludzie przebywają teraz głównie w domach, sporo z nich straciło pracę, część zaczęła mniej zarabiać. Nie wydają więc pieniędzy na produkty, które nie są niezbędne do życia. Raczej nie zdecydują się na piękną skórzaną torebkę, nie kupią modnych butów, skoro nie wychodzą do pracy, tylko pracują w trybie home office. Ale za to zamówią wygodny t-shirt albo matę do jogi.

Do jakich klientów dociera platforma Inclusive Trade?

Początkowo zakładaliśmy, że naszą grupą docelową są osoby powyżej 35. roku życia. Jakiś czas temu zorientowaliśmy się jednak, że mamy rosnący odsetek wśród klientek i klientów w okolicach dwudziestki, nieco więcej wśród kobiet niż mężczyzn. W dużej mierze są to osoby z Wielkiej Brytanii, bo tu się mieści Inclusive Trade. Ale mamy też klientów w USA czy w Singapurze. Przed pandemią, podczas naszych wydarzeń mogliśmy rozmawiać z klientami i zaobserwowaliśmy, że odpowiedzialność jest coraz częściej w agendzie bardzo młodych osób. To właśnie one często namawiają swoich rodziców do dokonywania odpowiedzialnych zakupów. Gdy jeszcze mogliśmy organizować wydarzenia, obserwowałam, jak zachowują się młode osoby. Nastolatki były zafascynowane tym, jak wykonany jest dany t-shirt, sprawdzały na przykład, czy składa się z bawełny organicznej. To właśnie bardzo młodzi ludzie ciągnęli mamę za rękę, żeby kupić właśnie ten – droższy, ale lepszy dla otoczenia produkt. Być może to wynika z tego, jak wiele mówi się dziś, również w szkołach, o zrównoważonym rozwoju, standardach środowiskowych, recyklingu. Nawet moje dziewięcioletnie dziecko zażyczyło sobie, żeby podczas jego imprezy urodzinowej nie korzystać z plastiku jednorazowego użytku.

Czy podczas globalnej pandemii jest miejsce na odpowiedzialną modę? Zwróciłaś uwagę, że podejmowanie przemyślanych decyzji zakupowych może nie być na liście naszych priorytetów.

Z drugiej strony, wielu ludzi siedzi dziś w domach i ma więcej czasu na przemyślenia, a co za tym idzie – na podejmowanie przemyślanych decyzji. A skoro mają czas, żeby pomyśleć, to może zauważą, że podczas pandemii niebo stało się bardziej niebieskie. Być może przyszło im na myśl, że tym razem nie kupią produktu chemicznego, ale wybiorą ten organiczny. A może pomyśleli, że skoro nie mają zbyt wielu okazji, żeby wydawać pieniądze, bo przecież nie wychodzą z domu, to przynajmniej wydadzą te dwa funty więcej na produkt naturalny. A skoro siedzą w domu, to oczekują, że ich mieszkania będą wyglądały dobrze i będą mogli się w nich dobrze czuć. Chętnie kupują więc świece, naturalne spraye. Starsze osoby mogą obawiać się spotkania z rodziną, ale chcąc pokazać, że o nich myślą, wysyłają im prezenty – na przykład skarpetki dla wnuczków. Z moich obserwacji wynika, że następuje swego rodzaju przełom. Ludzie zaczynają zdawać sobie sprawę, że znaleźliśmy się w tej kryzysowej sytuacji, ponieważ nie myśleliśmy racjonalnie, robiliśmy swoje i byliśmy nieodpowiedzialni. A teraz – skoro już myślimy, możemy podejmować bardziej zrównoważone decyzje zakupowe.

W jednym z wywiadów powiedziałaś, że coraz trudniejsze z perspektywy klientów może być stwierdzenie, które produkty są naprawdę „zielone”, a za którymi stoi wyłącznie marketing. W Polsce ostatnio taką dyskusję wywołała znana influencerka, która założyła własną markę i promowała ją mówiąc, że wszystkie produkty są „szyte i produkowane” w Polsce. Okazało się jednak, że t-shirty, które sprzedawała blogerka, powstawały z produktów marki Fruit of the Loom produkowanych w Maroku. Wywołało to duże zamieszanie na rynku.

Fruit of the Loom to amerykańska marka znana z dostarczania produktów w ramach White Labeling. Jeżeli masz klub sportowy i potrzebujesz koszulek z logo twojego zespołu, Fruit of the Loom jest klasycznym rozwiązaniem. Kiedyś mieli bardzo dobre produkty. Podejrzewam jednak, że w przypadku tej influencerki problemem było coś innego. Powiedziała, że produkt w całości powstał w Polsce – jeżeli tak deklarujesz, musisz doprecyzować, co dokładnie masz na myśli, gdzie w Polsce to uszyłaś, kto to uszył.  Brak transparentności w komunikacji sprawia, że konsumenci stają się coraz bardziej cyniczni. Branża żywieniowa przeszła pod tym względem długą drogę. Na opakowaniach produktów spożywczych możesz znaleźć wszystkie składniki, ich dokładne ilości, a nawet wartość kaloryczną. Dlaczego branży żywieniowej udało się to osiągnąć? Bo konsumenci tego oczekują. Zakładam, że dzieje się tak dlatego, bo to dotyczy jedzenia i bezpośrednio wpływa na nasze zdrowie. Zastanawiam się jednak, dlaczego nie jest tak samo ważne dla konsumentów to, co w co się ubierają. Przecież ubrania dotykają naszej skóry, a barwniki w ubraniach mogą być na tyle szkodliwe, że spowodują infekcje skórne, a nawet raka. Ale my często nie zastanawiamy się nad tym, nie pytamy o to producentów, wychodząc z założenia, że to nie nasz interes, bo nie dotyka to bezpośrednio naszego życia i zdrowia. Nic bardziej mylnego.

Co może zrobić konsument, żeby zmusić producentów do ujawniania składu materiałów?

Główna zasada konsumentów powinna brzmieć: zadawaj pytania. Tylko w taki sposób można cokolwiek zmienić. Im częściej my jako konsumenci żądamy czegoś, tym szybciej coś zmienimy. W przeciwnym wypadku marki będą robiły absolutne minimum tego, czego się od nich wymaga. Zwłaszcza dziś, dzięki mediom społecznościowym, skontaktowanie się z daną firmą na forum publicznym jest bardzo łatwe. Jeżeli zaczepisz daną markę na Twitterze, gwarantuję ci – będzie musiała odpowiedzieć na twoje pytania. Nie ma wyjścia, bo nie chce być źle postrzegana. Inną sprawą jest, czy jej odpowiedź będzie dla ciebie satysfakcjonująca, ale nie w tym rzecz. W UE są pewne regulacje dotyczące odzieży. Marki muszą na przykład wykazywać dokładną zawartość danego włókna na etykiecie. W niektórych państwach taka informacja musi być przetłumaczona na lokalny język. Koniecznością nie jest za to informacja „Made in”, czyli pochodzenie wykonania. To jest opcjonalne. W UE są też regulacje dotyczące chemikaliów wykorzystywanych do produkcji ubrań; produkty, które dostają się do Unii, muszą spełniać konkretne wymogi. Istnieją również specjalnie standardy, jak OKEO-TEX albo GOTS, będące certyfikacjami, na podstawie których można stwierdzić, czy dany produkt jest bezpieczny. Dla małych marek otrzymanie tego typu certyfikatów jest jednak nieosiągalne, ponieważ wiąże się z ogromnymi kosztami. Jeżeli prowadzisz drobne przedsiębiorstwo zajmujące się tworzeniem ubrań do jogi z recyklowanych butelek plastikowych (przykładem może być polska marka Freeme tworzona przez Natalię Nykiel, która sprzedaje m.in. legginsy wyprodukowane z plastikowych butelek – przyp. red.), raczej nie będzie cię stać na tego typu certyfikację. Dlatego jako konsument staraj się zdobyć jak najwięcej informacji na temat łańcucha dostaw i upewnij się, że go rozumiesz i jesteś w stanie podjąć merytoryczną decyzję. Wspieranie lokalnych marek też wiąże się z pewnymi wyzwaniami. Z jednej strony chcesz wspierać lokalnych rzemieślników, ale z drugiej – nie wiesz dokładnie, co kryje się za danym produktem. 

Dlatego tak istotne jest zadawanie pytań.

Zapytaj, jaki wpływ na twoją skórę będzie miała ta sukienka. Czy będzie drapać? Musisz mieć wiedzę na temat tego, co dokładnie kupujesz. Fakt, że coś wygląda ślicznie, jest zapakowane w sposób sugerujący wyrób ekologiczny, nie oznacza, że nabywasz bezpieczny produkt.

*Wywiad z Rupą Ganguli został przetłumaczony z języka angielskiego, skrócony i zredagowany pod kątem czytelności tekstu.

*Zdjęcie wykonała Lisa Bretherick

Od redakcji:

Turkusowy Klub Przedsiębiorstw Społecznych, zainicjowany przez Fundację Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych FISE, dostrzegł konieczność wsparcia zmiany niektórych zachowań konsumenckich. Kampania #MożnaInaczej ma na celu promowanie i edukowanie konsumentów, aby zakupy stały się przemyślane, zrównoważone i korzystne dla środowiska. Kupowanie od lokalnych producentów, płacenie za usługi z góry w ulubionych punktach to tylko niektóre z dobrych praktyk. Mamy nadzieję, że wejdą one polskim konsumentom w nawyk. Czas pandemii COVID-19 wymusił na nas potrzebne ograniczenia. Według badania jakościowego Experience Institute (z kwietnia 2020 r.) czas przymusowych ograniczeń zakupów przyczynił się do zmian nawyków konsumenckich Polaków. Wzmacnia się trend wyboru mniejszych biznesów, na przykład małych sklepów osiedlowych, ale także towarzyszy nam refleksja nad bezsensownym wydawaniem pieniędzy w czasach przed COVID-19, co skutkuje dostrzeganiem próżności w wydawaniu pieniędzy na rzeczy zbędne. W czasie dwumiesięcznej izolacji polscy konsumenci często okazywali wsparcie lokalnym przedsiębiorstwom, decydując się na przykład na zakup voucherów na przyszłe usługi, zamawiając jedzenie na wynos z lokalnej restauracji czy sięgając po polskie marki.

Organizator kampanii #MożnaInaczej, Turkusowy Klub Przedsiębiorstw Społecznych, publikuje trzy zasady konsumenckich wyborów: 

  1. Myśl lokalnie – kupuj tam, gdzie mieszkasz, u lokalnych przedsiębiorców, bo wydana u nich każda złotówka wpływa na większy budżet lokalnych inwestycji (większe dochody z podatków) i rozwój Twojej społeczności (sąsiadów, przyjaciół, rodziny, mieszkańców miasta czy wsi).
  2. Rozwiązuj problemy – Twoje decyzje o codziennej kawie czy wyborze dostawcy usług wspierają biznes, który działa fair na rzecz rozwiązania konkretnych problemów społecznych, takich jak zwiększenie dostępności miejsc publicznych dla niewidomych czy powrót kobiet na rynek pracy. Zamiast dawać pieniądze w akcjach charytatywnych, warto kupować produkty u przedsiębiorców społecznych.
  3. Działaj ekologicznie – kupuj z myślą o środowisku, wybieraj produkty i usługi, które zostawiają jak najmniejszy ślad na planecie (np. bez plastiku, bez folii, lepiej wielkie opakowania, nie marnuj wody).

Joanna Socha – redaktorka naczelna anglojęzycznej platformy kobiecej “W Insight”. Absolwentka Columbia Journalism School w Nowym Jorku, współpracuje z międzynarodowym serwisem finansowym “Mergermarket”, dla którego pisze o fuzjach, przejęciach i giełdzie. Wcześniej przez wiele lat była redaktorką “Harvard Business Review Polska”.

KOMENTUJ: