Kapitalne Dzieci

Kapitalne Dzieci

Jesteśmy jak lustro dla naszych dzieci, które wychowują się przez naśladowanie. Dlatego część wiedzy o finansach dziecko przejmie od nas nieświadomie. Jednak jeśli będziemy otwarcie rozmawiać z nim o pieniądzach, bankowe odkrycia sprawią wszystkim prawdziwą przyjemność. Wyciągając portfel bądź kupując on-line przy dziecku, nie powinniśmy tracić okazji do nauki ani też zapominać o kilku ważnych rzeczach, o których dowiesz się z tego artykułu. Między innymi o tym, kiedy oszczędzanie może spodobać się dziecku, i czego może go nauczyć. Z okazji Dnia Dziecka 2020 życzymy wszystkim dzieciom mądrych rodziców, a rodzicom – rezolutnych dzieci, także w kwestii finansów. Do dzieła!

Paweł Oksanowicz

Dzieci wychowują się przez naśladowanie, a nie przez morały. Potrafią szybko dostosować się do otoczenia, ale silniej zapada w dziecięce serca i głowy to, czego doświadczą na własnej skórze. To dlatego my, dorośli, nawet nie wiedząc kiedy, wychowujemy je, a one przejmują od nas klucze do świata. Jeśli postawimy sobie pytanie, jak nauczyć dziecko, czyli młodego człowieka, obcować z finansami, musimy najpierw zadać sobie szczere pytanie, o to, jak w ogóle wychowujemy dzieci. Psychologowie już w latach 80. ubiegłego wieku odkryli, że całościowy rozwój dziecka – poznawczy, emocjonalny, społeczny i fizyczny – to wieloramienna tęcza. Mieni się różnymi kolorami, a wśród nich znajdzie się również kolor pieniędzy. Czy w przyszłym życiu użyją ich tak jak my? A może będą starały się inaczej podejść do „kasy”, „hajsu”, „pieniążków”? To już zależy od dziecięcego charakteru i jego rozwoju. I od nas, czyli rodziców i dorosłych. Dorastając w rodzinie, dzieci nabywają olbrzymi kapitał emocjonalny, intelektualny i twórczy. Uczą się wszystkiego bardzo szybko i w sposób całościowy. To znaczy, że ich emocjonalność i inteligencja przejawiają się w zabawie, odrabianiu lekcji, traktowaniu siebie i innych, a nawet w sposobie jedzenia czy ubierania. Podobnie będzie, gdy dziecko zetknie się z finansami. Dlatego dzieci i pieniądze to szerszy temat niż tylko skarbonka i kieszonkowe.

Szczerze o sobie

Jeśli dorośli chcą wpłynąć na swoje kapitalne dziecko tak, aby w przyszłości potrafiło obchodzić się z finansami w sposób świadomy, muszą najpierw poznać swój „finansowy profil osobowości”. A ty, do jakiej grupy się zaliczasz?

Pieniężni instrumentaliści –zarabiają i traktują pieniądze jak środek do realizacji celów. Pomiędzy instrumentalistami znajdziemy refleksyjnych zarządców, którzy lubią dobrze dyrygować swoimi (często niemałymi) finansami, oraz niezaangażowanych hedonistów. Ci drudzy również posiadają, ale nie na długo. Pieniądze są dla nich narzędziem pozbywania się trosk, a nie przedmiotem troski. Pieniężni symboliści – mają odwrotnie –dla nich pieniądze stanowią cel sam w sobie. Są atrybutem władzy i prestiżu. Dlatego są do nich bardziej przywiązani niż instrumentaliści. Co więcej, posiadanie zasobów sprawia, że są przekonani, że inni patrzą na nich z uznaniem. Wśród symbolistów są niespokojni wielbiciele, którzy będą robić wszystko, aby mieć pieniądze, jednak nigdy nie zaznają spokoju i nie poczują, że mają dość. W tej grupie znajdują się też negujący znaczenie pieniądza, a nawet tacy, którzy stwierdzą, że pieniądze to źródło zła. (Typologia prof. Agaty Gąsiorowskiej z USWPS we Wrocławiu).

Mamo, tato, rosnę!

Wychodząc od obserwacji tych postaw u swoich rodziców, dzieci nauczą się tego samego, korygując postawy o własną wiedzęw zależności od intensywności przeżyć wśród rówieśników, skali doświadczeń w internecie, kontaktu z reklamami, na które składają się coraz sprytniejsze sztuczki marketingowe. Tu nie ma prostego przełożenia – tak jak spokojni rodzice mogą mieć energiczne dziecko lub na odwrót, podobnie może być w podejściu do finansów. Bywa też tak, że dziecko ma poważny problem poznawczy – gdy dorośli pochwalają instrumentalne podejście do pieniędzy u swoich dzieci, choć sami uważają, że pieniądze dają władzę i przynoszą prestiż. Zanim napiszemy, jak ważna w tym wszystkim jest międzypokoleniowa rozmowa, dowiedzmy się najpierw, jak dzieci mówią i myślą o pieniądzach.

Całkiem duży pieniądz

Trzylatki na banknoty patrzą jak na kolorowe papierki, ale powoli dociera do nich, że monety dają możliwości – można za nie kupować. Poza tym monety błyszczą, co przykuwa uwagę dziecka. Czterolatki już wiedzą, że pieniądze to „coś do kupowania”, co traktują według zasady „jeden pieniądz za jedną rzecz”. Pięciolatki jeszcze nie znają wartości pieniędzy, chociaż zauważają, że są one różne – duże lub małe, i że banknot to coś bardziej wartościowego niż moneta. Jednak zamiast cieszyć się ze 100 zł w banknocie, będą bardziej zadowolone z garści monet – wyżej ocenią ich wielkość, a nie wartość. Zaczynają powoli rozumieć, czym jest cena, chociaż nie wiedzą, co to reszta. Sześciolatki to już mali dorośli – wiedzą, że rodzice zarabiają pieniądze w pracy, że bank przewozi je do bankomatu i mama lub tata wyjmują je stamtąd, przy czym sądzą, że bankomat może drukować pieniądze w nieskończoność. Siedmio- i ośmiolatki są już o poziom wyżej. Rozumieją, o co chodzi z „kasą”. W grupie rówieśników może jeszcze zdarzyć się, że ktoś już bez problemu policzy resztę, ale inne dziecko pomyli 2 gr z 2 zł. Dziewięciolatki rozpoznająbanknoty i monety. Wiedzą, co to reszta, walczą o swoje kieszonkowe i cieszą się z finansowych prezentów. Orientują się też, że pieniądze nie mają nieograniczonego źródła. Wiedzą, jak i na co wydawać pieniądze. Mają natomiast wielki problem z powściągnięciem się od pokus tego wspaniałego świata, który przygotowali im dorośli. Dziesięcio-, dwunastolatki chciałyby już mieć karty płatnicze, choć nie do końca rozumieją, że e-pieniądze nie rodzą się same z siebie i muszą mieć swój odpowiednik w stanie konta. Małe dzieci nie łączą posiadania z tym, jak oceniają siebie – chcą mieć dużo i duże rzeczy. Badania psychologów wykazały też, że wraz z wiekiem samoocena spada i jest to obiektywne zjawisko. Oznacza to, że wśród nastolatków już w wieku 12–13 lat spadek samooceny jest zauważalny i to jest okres, gdy pojawia się też materializm, żeby wyrównać deficyty uwierające młodą duszę. W Polsce nie możemy pochwalić się dużą grupą młodych ludzi, których rodzice darzą takim zaufaniem, że założyli im konto w banku oraz wyposażyli w kartę płatniczą. A przecież mogą to być już dość dobrze wyedukowani i świadomi uczestnicy świata finansów. System bankowy umożliwia takie rozwiązania – gdy skończy się 13 lat, razem z częściową zdolnością do czynności prawnych zyskuje się dostęp do usług bankowych, czyli bankowości on-line, karty debetowej z limitem ustalonym z rodzicami, zleceń przelewów, zleceń stałych i innych. Jedynie około 16% polskich 13–15-latków ma konto w banku, które kontroluje wspólnie z rodzicami. W grupie 16–18 lat to zaledwie 30% (dane za: ZBP, czerwiec 2019 r.). Tymczasem w Wielkiej Brytanii 70% nastolatków miało swoje konto w banku już w latach 90. i można się spodziewać, że ta liczba jest nadal aktualna. Znaczący może być fakt, że dzieci i młodzież z niską samooceną, pochodzące ze środowisk mało zamożnych, rozmaite braki rekompensują materializmem. Nie będąc w stanie zaspokoić swoich potrzeb, często wpadają w jeszcze niższą samoocenę, a w przyszłości w spiralę długów.

Więcej uważności

Dziecko dość szybko, bo już w przedszkolu zaczyna dostrzegać różnice w posiadaniu. Jednak nie ocenia siebie pod względem wartości zabawek, ale ich atrakcyjności w danej chwili. W domu może mieć najdroższy zestaw, ale gdy koleżanka będzie mieć nową, żółtą lalkę, pomyśli, że rodzice nie chcą jej takiej kupić. Po prostu małe dziecko wiąże się emocjonalnie z każdą zabawką, a tym bardziej, gdy rodzic odmawia kupna – to dlatego robi awanturę w sklepie. Wszystko zaczyna zmieniać się wraz z wiekiem i wywieraniem presji reklamowej na dzieci i młodzież. Jeśli 10-latek lub nastoletnia córka zapytają: „Dlaczego mamy mniej pieniędzy niż inni?” lub „Dlaczego nie możemy pojechać na wakacje za granicę?”, wtedy można powiedzieć o różnych zawodach i przynależnych im pensjach. Dobrym pomysłem jest też skierowanie rozmowy na wartości, które są dla nas ważne – od pieniędzy, które nie muszą być ważne same w sobie, przez wspomnienia z wakacji w Polsce, wysiłek sportowy, pozyskiwanie różnych umiejętności, takich jak robienie pięknych zdjęć i wrzucanie ich do sieci, po zawieranie przyjaźni. Tutaj wiele zależy od nas, rodziców, jak również od jakości rozmów, które prowadzimy z dziećmi. Nie unikajmy trudnych tematów i przyznajmy się, że my też ulegamy reklamie i marketingowi. Dlatego czasem warto pozwolić także dzieciom ulec pokusie, ale należy o tym rozmawiać. W finansach bądźmy dla dzieci takimi, jakimi jesteśmy dla samych siebie.

Prosto i z uśmiechem

Rozmawiajmy nie o pieniądzach, ale o złotówkach, które zarabiamy i wydajemy. Wtedy abstrakcyjne wartości zamienimy na cenę w sklepie czy elektroniczny wyciąg z banku. Taka rozmowa stanie się działaniem na cyfrach – porównywaniem, dodawaniem, odejmowaniem. Dzieci zawsze uczą się na konkretnych przykładach i najczęściej same prowokują rozmowę, zadając pytania o to, co się dzieje wokół. To bardzo ułatwia nam wprowadzanie do ich głów wiedzy ekonomicznej. Trzeba też z nimi rozmawiać na temat tego, co oglądają w internecie. Ma to sens tym większy, że youtuberzy w większości są podstawieni przez marki i nawet nie przychodzi nam do głowy, jakich sposobów używają, żeby naciągać nasze pociechy na zakupy. Kiedy zaczniesz rozmawiać z dzieckiem na temat świadomego wydawania pieniędzy, uczysz je postawy dorosłego – przekonania o własnej sprawczości.

Kieszonkowe 

To pierwszy finansowy układ, jaki młody człowiek zawiera ze światem dorosłych.Chodzi o pieniądze, które przekazujemy dziecku regularnie raz w tygodniu lub raz w miesiącu (młodszym dzieciom częściej). To ustalona indywidualnie kwota, łącznie z zasadami jej wydawania. Wraz z postępującym wiekiem dziecka zasady te trzeba zmieniać. Jedna pozostaje niezmienna – dziecko zawsze samo wydaje kieszonkowe, bez instrukcji udzielanych zza pleców. Możemy z nim tylko rozmawiać o tym, jak to robi. Jeśli chce jednego dnia wydać kieszonkowe na cukierki dla całej klasy – pozwólmy mu na to. Kolejnych reguł też należy się trzymać – kiedy dziecko wyda kieszonkowe przed czasem, nie wolno dosypywać do portfela. Można pożyczyć, ale konsekwentnie egzekwować zwrot. Poza tym ważne jest, aby nie warunkować wypłaty kieszonkowego zachowaniem dziecka czy ocenami w szkole. Nie ma też niczego złego w tym, żeby zafundować dziecku lody czy fajną bluzę na wspólnych zakupach, nie uszczuplając jego kieszonkowego. Na pewno też zrobi mu się bardzo miło, gdy to ono zafunduje nam lody. Chodzi o to, aby okazywać, że jesteśmy serdeczni wobec siebie, a z finansów uczyniliśmy poniekąd zabawę, a nie udrękę. I generalnie, dzieci bardzo pozytywnie odbierają kieszonkowe jako jasny system, który zachęca je także do oszczędzania, a nam daje kontrolę nad ich wydatkami.

Oszczędzanie 

Oszczędzanie jest rzeczą trudną, bo jego efekty zawsze są odległe w czasie. Najważniejsze to ustalić sobie i dziecku plan oszczędzania i cel. Z obserwacji psychologa finansowego dr Agaty Trzcińskiej z UW wynika, że dzieci nie oszczędzają, bo nie wiedzą na co. Tu też jesteśmy potrzebni im my – rodzice. Oszczędzanie powinniśmy zacząć od małego – od wspólnego wyboru lub nawet zrobienia skarbonki. Pomysłem wartym podchwycenia są trzy skarbonki – do wydawania na bieżąco, do oszczędzania na wybrany cel i do pomagania innym, na przykład zwierzakom ze schroniska. Pamiętajmy jednak – tak samo jak w przypadku kieszonkowego – aby dziecko samo decydowało, ile oszczędza i na co; my możemy jedynie coś zasugerować. Najlepiej sposób na oszczędzanie wymyślcie wspólnie. Również tutaj dorośli powinni wykazać się taką samą wyrozumiałością dla dzieci, jaką mają dla siebie. Pamiętajmy przy tym, że samokontrola – potrzebna do oszczędzania – jest czynnikiem rozwojowym i w pełnym wymiarze pojawia się w późniejszym dziecięcym wieku.

Wolność w świecie finansów

W tym wszystkim chodzi o to, aby w przyszłości wiedzieć, jak poruszać się w świecie finansów – jak zarobić, na co wydawać, jak oszczędzać. Wydaje się, że najbardziej dojrzała postawa to taka, która pozwala traktować pieniądze jako sposób do realizacji celów, a nie fetysz. Jeśli dziecko wyniesie z domu przeświadczenie o dużej wartości pracy twórczej, która przynosi dobre zarobki, jeżeli wykształcimy w nim nawyk oszczędzania, to w dorosłym życiu nie roztrwoni pierwszej pensji i na przykład nie wpadnie w kłopoty z nieoddaną pożyczką. Wychowamy go na odpowiedzialnego i zaradnego człowieka. W świecie finansów trzeba też wiedzieć, jakie zawiązywać sojusze i z kim. Nie chodzi tylko o sięganie po kredyty i pożyczki od odpowiedzialnych społecznie instytucji finansowych. Niezwykle cenną społecznie i pożyteczną środowiskowo jest idea ekonomii społecznej. Spółdzielnie, fundacje działające na wolnym rynku to miejsca pracy i wspólnego zarabiania. Podobnie jak w domowych finansach wszystko tu jest przejrzyste, z jasno określonym celem. Razem podejmuje się decyzje finansowe, razem wychodzi z kłopotów i dzieli sukcesami. Każde przedsiębiorstwo ekonomii społecznej jest jak wspólne dziecko wszystkich jego interesariuszek i interesariuszy.

Paweł Oksanowicz – dziennikarz, prezenter radiowy i telewizyjny.
Obecnie w MUZO.FM (Grupa POLSAT). Wcześniej pracował dla: RMF.FM, Radia
Zet, Radia PIN. RTL 7,  POLSAT BIZNES. Jest redaktorem portalu
internetowego www.nienieodpowiedzialni.pl, gdzie pisze wywiady i
redaguje teksty dotyczące etyki w biznesie i społeczeństwie. Napisał i
opublikował 12. książek, w tym co najmniej połowę z nich na podstawie
wywiadów.

KOMENTUJ: