Jeśli ruszą jedną, ruszą wszystkie

Jeśli ruszą jedną, ruszą wszystkie

Sprzątają dziennie 28 hotelowych pokoi i tak zwane strefy wspólne. Teoretycznie pracują osiem godzin, praktycznie nawet 12. Ale to i tak bez znaczenia, bo nie mają płatnych nadgodzin. Ciało boli, więc biorą kilka leków przeciwbólowych dziennie. W nocy nie śpią ze stresu i napięcia, więc łykają proszki na sen. Utrzymują swoje rodziny. Zazwyczaj są niewidzialne. Ale chcą to zmienić. Pokojówki hotelowe w  Hiszpanii nazwały się Las Kellys i walczą o lepszą przyszłość.

W 2014 roku Rel-UITA, regionalne przedstawicielstwo międzynarodowej organizacji związków zawodowych w Ameryce Łacińskiej i Hiszpanii (Unión Internacional de Trabajadores de la Alimentación, Agrícolas, Hoteles, Restaurantes, Tabaco y Afines) rozpoczęło międzynarodową kampanię w obronie praw pracowniczych osób zatrudnionych w branży hotelarskiej. Szczególnie „camareras de piso”, czyli pokojówek. Ojczyzną wielu hiszpańskich pokojówek jest Ameryka Łacińska, Hiszpania i Europa Wschodnia. W 99 % są to kobiety. A to jest jedną z przyczyn tego, że są aż tak wyzyskiwane.

100 tysięcy pokojówek

– W hotelach gdzie 90% pracowników to mężczyźni, płaci się 400 euro za pracę. W  hotelach, gdzie 90% to kobiety, za te same obowiązki płaci się 60 euro – mówił w jednym z programów telewizyjnych Francisco Javier Peña Delgado, doradca związkowy na Teneryfie.

Według INVASSAT (Walencki Instytut Bezpieczeństwa i Zdrowia w Pracy ) ponad 36 % pokojówek w Hiszpanii ma poważne problemy ze zdrowiem, spowodowanych warunkami pracy. Są to choroby układu szkieletowo-mięśniowego, depresje, nerwice, lęki. Oficjalnie nie uznaje się ich za choroby zawodowe, co mogłoby dać prawo do wcześniejszych emerytur czy rekompensaty finansowej. W wyniku reformy hiszpańskiego Prawa Pracy z 2012 roku pokojówki straciły nawet prawo do posiadania stałego zatrudnienia i wynikających z niego przywilejów. Hotele zatrudniają je przez firmy pracy tymczasowej, nie dając żadnych gwarancji, żadnych zabezpieczeń na wypadek choroby. Nie mają prawa do płatnego wypoczynku, a płaci się im nawet do 600 euro miesięcznie mniej niż wcześniej, przed reformą. Nie istnieją żadne oficjalne normy jeśli chodzi o dzienny zakres pracy. Zamiast 14 pokoi, które byłyby odpowiednią normą, większość musi sprzątnąć codziennie 24 pokoje lub więcej.

Kampania UITA rozpoczęła się w 2014 roku, kiedy hiszpański sektor turystyczny rozkwitał. Każdy rok przynosił kolejny rekord, jeśli chodzi o ilość turystów odwiedzających Hiszpanię (ponad 80 milionów ludzi w 2019 roku) i znaczenie turystyki dla hiszpańskiego PKB (14% w 2019 r).

Dzięki kampanii zaczęto zadawać zupełnie nowe pytania: czy 100 tysięcy hiszpańskich pokojówek musi żyć w nędzy? Przecież ich praca jest absolutnie kluczowa dla całego sektora. Wszak czystość i porządek jest jednym z ważniejszych  kryteriów jeśli chodzi o wybór pokoju hotelowego.

Lawina oburzenia

Ernest Cañada jest badaczem i aktywistą z Barcelony, zajmuje się przede wszystkim tematyką zrównoważonej turystyki. Pracuje dla ALBA SUD, katalońskiego stowarzyszenia, które specjalizuje się w badaniach i komunikacji na rzecz rozwoju. Ernest Cañada w ramach kampanii UITA przeprowadził wywiady z hiszpańskimi pokojówkami na temat ich pracy. Tytuł tekstu brzmiał „Las que limpian las hoteles”, czyli „Te, które sprzątają w hotelach”. Opublikował wyniki swoich badań na łamach El Pais, największego dziennika w kraju. Artykuł wywołał lawinę oburzenia i komentarzy.

Jego pierwsze siedem rozmówczyń miało stałą umowę o pracę, i nikt nie mógł ich zwolnić ze względu na rozmowę z dziennikarzem. Należały do związków zawodowych i dlatego nie bały się wystąpić pod imieniem i nazwiskiem, pozwoliły nawet opublikować swoje zdjęcia. Jako pierwsze opowiedziały publicznie o chorobach, stresie, przeciążeniu pracą i słabych zarobkach. Ernest Cañada dzięki tej publikacji dotarł do kolejnych pokojówek, tym razem zwykłych pracownic hoteli z Lloret del Mar, turystycznej miejscowości na słonecznym Costa Brava. Spotkał się z grupą około 20 kobiet, które miały opowiedzieć mu o swojej pracy. Tym razem, rzecz jasna, anonimowo. – Usiadłem tam z nimi i powiedziałem – dziękuję, że przyszłyście, jestem tu żeby słuchać. Usłyszałem głosy – „niech mówi Eulalia” – wspomina Cañada.

Co można zrobić

Eulalia Corralero, dla znajomych Lali miała tylko 16 lat gdy zaczęła pracować w hotelach Lloret del Mar jako pokojówka. Od tamtej chwili minęło ponad 30 lat, które spędziła pracując w niewielkim hotelu, gdzie było 55 pokoi. Aż do roku 2018 gdy właściciel niespodziewanie i bez wyjaśnień zamknął interes. Podobno zbankrutował.

– Zadzwoniła moja przyjaciółka Ana z wiadomością, że jest dziennikarz, który napisał artykuł o nas, pokojówkach. Poznałyśmy Ernesta Cañadę. Opowiedziałyśmy o naszej pracy, o tym, jak niewiele się inwestuje w poprawę warunków pracy pokojówek i że nadal pracujemy w ten sam sposób i przy użyciu tych samych narzędzi, co pięćdziesiąt lat temu. Ernest spytał – Co można zrobić? Wymyśliłam, że trzeba zorganizować grupę wsparcia. Młodsza koleżanka, poradziła żeby zrobić to na Facebooku. To tam założyłyśmy grupę. Chciałyśmy nazwą nawiązać do tytułu prasowego, ale w internecie wszystko się skraca. W ten sposób powstała grupa Las Kellys. – opowiada Eulalia Corralero.

Sława i stowarzyszenie

Eulalia i Ana zaczęły dodawać do grona znajome, przyjaciółki, grupa rosła w oczach. Na zamkniętej grupie pisały o swoich doświadczeniach z pracy. To, co każdej z nich wydawało się być jej osobistą historią, okazało się być losem większości.

Ernest Cañada badał życie kolejnych pokojówek przeprowadził 88 wywiadów z pokojówkami z całej Hiszpanii, w tym także z Balearów i Wysp Kanaryjskich. Przepytał także ponad 40 osób związanych z tematem – lekarzy, działaczy związkowych, pracowników Inspektoratu Pracy, nawet samych hotelarzy. Swoje badania podsumował w postaci książki, którą wydał w 2015 roku: „Te, które sprzątają hotele. Ukryte historie o niepewności zatrudnienia”.
– Kontrast i nierówność społeczna były szokujące. Pamiętam jedną pracownicę z hotelu Arts, w którym jedna doba hotelowa kosztowała 900 euro. Pokojówka musiała sprzątnąć każdy pokój na błysk w ciągu zaledwie 22 minut, i zarabiała miesięcznie około 600 euro. W naszych rozmowach poruszający był dla mnie strach kobiet i lęk o to, że ktoś dowie się, że ze mną rozmawiały i stracą pracę. Mimo tego znajdowały w sobie odwagę, żeby mówić dalej. Poruszająca była także ich sumienność i zaangażowanie. Uważały się za profesjonalistki z doświadczeniem, ale miały za dużo pracy, żeby pracować dobrze. Nawet wstydziły się przed klientami, że co sobie o nich pomyślą – opowiada Ernest Cañada. I kontynuuje – Żyły pod presją, bo wiele z nich było jedyną żywicielką rodziny. Wiele z nich było ciężko schorowane, a praca wykluczała je z wszelkich innych aktywności życiowych, bo były tak zmęczone, że nie miały siły na nic.

Wszędzie tam, gdzie przyjeżdżał Cañada promując na spotkaniach autorskich swoją książkę, nowe, lokalne pokojówki dołączały do grupy na FB. Las Kellys stały się sławne.
– Codziennie dzwonili i pisali dziennikarze. Czwartego marca 2016 roku wystąpiłyśmy w wiadomościach w TELE5 i wtedy tabunami zaczęli zgłaszać się do nas politycy, duże związki zawodowe, media, żeby jak to mówili „dać nam głos”. Coraz więcej polityków i mediów głośno pytało jak to jest, że my pracując dla tak bogatego i tak uprzywilejowanego sektora, a zarabiamy tak żałosne pieniądze, w tak żałosnych warunkach – opowiada Corralero. I kwituje – wtedy zdecydowałyśmy, że zakładamy stowarzyszenie. 

Dziś działa dziewięć stowarzyszeń Kellys Union w całej Hiszpanii. Członkinie są w trakcie tworzenia konfederacji Kellys Confederadas, która zrzeszy wszystkie stowarzyszenia. Ale już teraz mogą pochwalić się realnym sukcesem na rzecz poprawy swoich warunków pracy.

Trzy najczęstsze schorzenia ramion i rąk udało się oficjalnie oznaczyć jako choroby zawodowe pokojówek. Pozostaje jeszcze spotkać się z odpowiednimi urzędnikami i przekonać ich, aby te trzy choroby oficjalnie dodano do spisu chorób zawodowych, żeby pacjentki rzeczywiście mogły powoływać się na te regulacje. To jak zwykle trochę potrwa, ale pokojówki nie odpuszczą.

Tylnymi drzwiami

Dziś Las Kellys to bardzo różnorodna grupa. Działają w całej Hiszpanii, coraz częściej lokalnie, w mniejszych ośrodkach turystycznych. W każdym miejscu warunki życia pracownic hotelowych i najbardziej palące problemy są inne. Niektóre formacje komunikują się na Twitterze, inne  na Facebooku. Niektóre ściśle współpracują z dużymi związkami zawodowymi, inne są wobec tego sceptyczne. Jeszcze inne uważają, że związki już dawno przestały dbać o ich interesy i są nastawione konfrontacyjnie.

– Pracuję jako pokojówka już 18 lat. Normalnie jak ktoś odchodzi z pracy robi się imprezę pożegnalną. Widziałam jak dużo moich koleżanek idzie najpierw na zwolnienie, a potem przechodzi przez komisję medyczną, żeby dostać wcześniejszą emeryturę. Nigdy już nie wracały. Mimo tego, że ich praca była fundamentem dla renomy hotelu, wychodziły jakby tylnymi drzwiami, pominięte i zapomniane. To było niesprawiedliwe i smutne – opowiada Esther Salinas z Sevilli. Zapisała się do związku zawodowego, żeby móc reprezentować pracownice na umowach tymczasowych. Wtedy nie miałam pojęcia o Las Kellys. Zaczęłam komentować sytuację na Facebooku, i tak na nie trafiłam. Koleżanki z grupy zaproponowały mi założenie stowarzyszenia Kellys Union Sevilla, które dziś prowadzę. Należymy też do dwóch większych platform. Platformy Pokojówek o zasięgu krajowym, bo wiele spraw dla nas ważnych zależy od rządu centralnego. Oraz do Platformy Zjednoczone w skład której wchodzi wiele sfeminizowanych kolektywów pracowniczych, które mają podobne problemy. Kobiety pracujące jako pomoc domowa, opiekunki osób starszych, kolektywy imigrantek, kobiety pracujące w rolnictwie. Walczymy. Naszą siłą jest jedność, bo osób, które walczą o godność pracownika i sprawiedliwość społeczną jest niewiele – mówi Esther.

Za sukces Las Kellys uważa przede wszystkim to, że udało się nagłośnić problem, sprawić, że poszczególne kobiety nie czują się same. – Wywieramy presję na pracodawcach i urzędnikach, i wygląda na to, że uda nam się dużo zmienić. Jako stowarzyszenie doradzamy w kwestiach prawnych, organizujemy darmowe lekcje angielskiego, żeby zwiększyć kompetencje zawodowe pracujących kobiet – opowiada Esther Salinas.

Syndykat Las Kellys Barcelona

W 2018 roku Las Kellys z Barcelony założyły własny syndykat (związek zawodowy red.). – Najpierw założyłyśmy stowarzyszenie przy wsparciu kolektywu Ronda i kancelarii LAIE Advocats. Urządziłyśmy coś w rodzaju spotkania otwierającego, przyszło dużo dziennikarzy. Jednak jako stowarzyszenie ciągle wielu rzeczy nie mogłyśmy załatwić. W roku 2017 negocjowano kolejne Convenio Colectivo de Hostelería (rodzaj umowy między zainteresowanymi stronami, np. przedstawicielami sektora, związkami zawodowymi, która co 4 lata jest negocjowana dla każdego sektora gospodarki. Umowa określa podstawowe warunki pracy w danym sektorze np. płacę minimalną, czy obowiązki pracodawcy) a duże syndykaty nas zawiodły. Należałam wtedy do UGT (Unión General de Trabajadores, duży związek zawodowy w Hiszpanii ), spotkałyśmy się z sekretarzem związku. Mówimy, że w Convenio musi się znaleźć temat eksternalizacji, czyli zatrudniania przez pośredników, bez stałej umowy. On na to, że to niemożliwe, że nam odbiło. Słyszałyśmy, że tego się nie da, tamtego się nie da… Ostatecznie nam się wszystko udało – opowiada Vania, z Las Kellys Barcelona, peruwianka, która w ojczyźnie byłą nauczycielką hiszpańskiego w gimnazjum. Niestety w Hiszpanii system wyglądał inaczej i jej dyplom ukończenia studiów na nic się nie przydał. Dlatego została pokojówką. – Niedawno udało mi się nostryfikować dyplom, mogłabym szukać innej pracy. Jednak teraz, kiedy walczymy o tyle ważnych rzeczy, nie mogę tak po prostu tego rzucić. Muszę to skończyć – mówi.
W 2017 roku Las Kellys były w parlamencie katalońskim, w parlamencie hiszpańskim w Madrycie. Były nawet w Brukseli, żeby zadenuncjować swoje warunki pracy i prosić o wywarcie presji na rząd hiszpański.
W listopadzie 2018 roku władze Katalonii zaaprobowały „znak jakości”, który ma posłużyć za wyróżnienie dla tych hotelarzy, którzy szczególnie dobrze traktują zatrudnione pokojówki, lub po prostu dla tych, którzy ich nie wykorzystują. W 2020 roku miała ruszyć kampania promocyjna znaku jakości, ale COVID pokrzyżował szyki.

W czerwcu 2020 odnotowały jednak pierwsze zwycięstwo swego syndykatu. Po półtorarocznej rozprawie sądowej, właściciel Grand Hotel Central w Barcelonie i sieci hoteli Único Hotelsmusiał wypłacić odszkodowanie pokojówce Yudelce, którą wyrzucił z pracy w 2018 roku, za to że dołączyła do syndykatu.

Prawo Kelly

W 2018 roku Las Kellys znów trafiły do Brukseli. Tym razem w towarzystwie United Voices of the World, podobnego syndykatu z Londynu i syndykatu pokojówek z Francji.
– Przy wsparciu naszych adwokatów udało się także znaleźć sposób na walkę z zatrudnianiem przez pośredników. Sądy orzekały na korzyść pracownika, jeśli firma zatrudniała go przez pośredników, chociaż wykonywał pracę zasadniczą dla funkcjonowania firmy. Tymczasem sprzątanie pokoi jest absolutnie konieczne dla funkcjonowania hotelu. Trzeba zatem modyfikować punkt 42.1 Kodeksu Pracy i zabronić zatrudniania przez pośredników pracowników kluczowych dla funkcjonowania firmy. To jest nasze Prawo Kelly. To prawo posłuży nie tylko nam, ale wielu innym grupom pracowniczym. O to teraz walczymy i jesteśmy blisko – mówi Vania.

Sara del Mar z Kellys Unión Balear jest pokojówką na Majorce. Na wyspach jako camareras de piso pracuje 30 tysięcy kobiet. Część pracuje na stałą umowę o pracę, chociaż jest to specjalna umowa sezonowa. W zimie zdane są na własne oszczędności, zapomogi i zasiłki. W tym roku pracowały jedynie dwa miesiące, i zapowiada się, że lepiej nie będzie. Niektóre hotele już ogłosiły, że sezon 2021 zacznie się najwcześniej pierwszego kwietnia. Las Kellys i związki zawodowe naciskają na rząd centralny, żeby ze względu na pandemię COVID 19 przyznał zasiłki wszystkim pokojówkom, nie tylko tym, które mają stałą umowę o pracę.

W Barcelonie wiele rodzin już teraz znalazło się na łasce banków żywności. 
– Dostałyśmy dotację od miasta, mogłyśmy pomóc finansowo dziewięciu najbardziej potrzebującym osobom. Wybrałyśmy dziewczyny, które mają małe dzieci i są bez pieniędzy i źródła dochodu. Dzwonimy, mówimy, że mamy dla nich pomoc. Wyobrażasz sobie, że trzy z nich poprosiły, żeby część ich zapomogi oddać innej kobiecie, która była w jeszcze trudniejszej sytuacji? Bo one ciągle mogą kupić sobie bułkę, a tamta inna już nie. Widzisz coś takiego i zaczynasz naprawdę wierzyć w ludzi, w koleżeństwo – mówi Vania.

– Chciałem zrozumieć jakie są motywy hotelarzy, żeby tak bez względu na wszystko obniżać swoje koszty. Myślałem, że może chodzi o kapitał inwestycyjny, problem konkurencji, wymyślałem dziesiątki powodów – zastanawia się badacz Ernest Cañada. – W końcu spytałem o to dyrektora jednej z sieci hotelowych w Hiszpanii, chciałem skonfrontować nasze opinie. Po kolei wymieniałem moje pomysły, ale na wszystko co mówiłem odpowiadał, że nie, to nie takie ważne. W końcu skończyły mi się argumenty. Spytałem wprost – dlaczego? A on mi odpowiedział – Bo możemy.

Paulina Wajszczak – dziennikarka, copywriterka i tłumaczka. Zafascynowana ekonomią społeczną i dziennikarstwem rozwiązań. Mieszka gdzieś między Warszawą i Barceloną. W czasie wolnym prowadzi feministyczny projekt Ifem.pl i skacze po górach.   

KOMENTUJ: